Żeby przeżycie nie było kwestią szczęścia

Świadomość społeczna w kwestii znęcania się nad zwierzętami się zmienia. W tym roku zapadł bezprecedensowy wyrok w sprawie opiekunów suczki ze Złotnik, którzy nie udzielili cierpiącemu zwierzęciu pomocy. Ważną rolę w tego typu sprawach odgrywa też udział w postępowaniu organizacji społecznej.

Suczka rasy husky o imieniu Sara mieszkała na terenie ROD w Złotnikach, pod opieką Ireny i Andrzeja L. Była karmiona, miała dostęp do wody, była też wesoła i przyjazna.

Fot. 1. Sara była radosną i przyjazną suczką
Fot. 2. Zdjęcie rentgenowskie po wypadku
Fot. 3. Sarę ratował dr Szymon Szymczak z kliniki VET-MED

Umorzenie i… skazanie
Jednak w grudniu 2020 Andrzej L., wyjeżdżając z działki, przypadkowo potrącił psa autem. Doszło do złamania kości miednicy. Sara przez wiele dni cierpiała. Interweniowały osoby z sąsiednich działek, zaniepokojeni skowytem, a także prezes ROD Grażyna Sykała. Pomimo to Irena i Andrzej L. nie udzielili podopiecznej pomocy.
W końcu prezes Grażyna Sykała zawiadomiła Straż Gminną, ta zaś policję. Gmina odebrała suczkę dotychczasowym opiekunom. Pies trafił na leczenie do kliniki dr. Szymona Szymczaka, a następnie pod opiekę pana Krzysztofa, który ma dużą działkę nad Wartą. Pies miał gdzie spacerować i dochodzić do siebie.
Tymczasem postępowanie karne było nadzorowane przez Prokuraturę Rejonową Poznań Stare Miasto. W lutym 2021 prokurator zdecydował o umorzeniu – z uwagi na brak znamion czynu zabronionego.
Później do sprawy przyłączyła się fundacja Bahati, zajmująca się obroną zwierząt. W grudniu 2021 ten sam prokurator skierował akt oskarżenia do Sądu Rejonowego Poznań – Stare Miasto. Już w tym roku sąd wydał wyrok skazujący Irenę i Andrzeja L. na karę ograniczenia wolności.
Dlaczego jednak prokurator zmienił zdanie w sprawie znamion czynu zabronionego? Zapytaliśmy o to Łukasza Wawrzyniaka, rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Uzyskaliśmy odpowiedź, że „na ostateczną ocenę materiału dowodowego w tej sprawie i w konsekwencji skierowanie przez prokuratora aktu oskarżenia miało wpływ ujawnienie nowych wcześniej nieznanych okoliczności, których weryfikacja nastąpiła poprzez przeprowadzenie dodatkowych czynności dowodowych (przesłuchanie nowych świadków, a także uzyskanie opinii biegłego)”.
Co do świadków, to „potwierdzili oni to, że doszło do wyczerpania znamion znęcania się nad zwierzęciem. Również biegły wskazał, że takie traktowanie psa przez oskarżonych było znęcaniem się nad nim”.

Rola czynnika społecznego
Z kolei podinsp. Iwona Liszczyńska z Zespołu Prasowego KWP w Poznaniu napisała nam tak:
„Prokurator nadzorujący postępowanie, po otrzymanym zażaleniu, ponownie poddał analizie akta sprawy i zgromadzony materiał dowodowy. W wyniku tej analizy podjął decyzję o konieczności dopuszczenia dodatkowego dowodu z opinii biegłego weterynarii. Na podstawie uzyskanej opinii prokurator nadzorujący polecił właścicielom psa ogłosić zarzuty popełnienia przestępstwa z art. 35 ustawy o ochronie zwierząt”.
A może swój wpływ w tego typu sprawach ma też sam udział czynnika społecznego? Aktywistka Katarzyna Szmajter współpracuje m.in. z fundacją Bahati.
– Z mojego dotychczasowego doświadczenia wynika, że udział organizacji społecznej często ma wpływ na wynik postępowania – mówi krótko Katarzyna Szmajter.
Podobnie wypowiadają się przedstawiciele innych fundacji.
„Niestety nie posiadamy twardych danych, jednak z doświadczenia osób, które współpracowały z nami przy monitoringu wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania w 2015 i 2021 roku, chodząc jako obserwatorzy/rki społeczne na rozprawy w sądach rejonowych dotyczące przestępstw popełnianych na zwierzętach można wysnuć pokrewny wniosek” – pisze do nas Joanna Wydrych z Fundacji Czarna Owca Pana Kota.

Bezprecedensowe i słuszne
– Zaniechanie udzielenia pomocy potrzebującemu zwierzęciu jest najgorsze – komentuje dr Szymon Szymczak, lekarz weterynarii, który leczył Sarę. – Niestety, takie przypadki zaniechania się zdarzają, choć na szczęście nie aż tak często – mówi. – W tym przypadku zapadł wyrok skazujący, co jest dość bezprecedensowe. Coś się zmienia w społecznej świadomości i bardzo dobrze. W mojej opinii słusznie, że taki wyrok zapadł, bo może dzięki temu inne osoby się zastanowią, czy na pewno warto zaniechać działania w sytuacji, kiedy działać trzeba.
Nasz rozmówca doskonale rozumie, że ludzie są w różnej sytuacji finansowej, nie zawsze dobrej. Przekonuje jednak, że zawsze jest jakieś rozwiązanie.
– Istnieje wiele możliwości uzyskania w takiej sytuacji pomocy, są np. różne fundacje – tłumaczy.
Dodajmy w tym miejscu, że doktor Szymczak sam współpracuje z takimi fundacjami, w tym m.in. i z tymi, w których udziela się Katarzyna Szmajter.
– Działalność takich osób jest godna pochwały – podkreśla lekarz.
Ale wróćmy jeszcze na moment do tej jednej konkretnej sprawy. Do sprawy Sary. Czy suczka miałaby szansę przeżyć, gdyby nie to, że została jej udzielona pomoc lekarska?
Prawdopodobnie brak tej pomocy nie doprowadziłby do śmierci zwierzęcia – waży słowa doktor. – Choć komfort życia nieleczonego psa byłby potem wyraźnie niższy. Kości mogą się zrosnąć, ale zwierzę może już funkcjonować gorzej. Ten komfort też przecież trzeba brać pod uwagę. Poza tym opiekun zwierzęcia nie mógł przecież wiedzieć, co się stanie w przypadku nieudzielenia pomocy lekarskiej. Bo takie sytuacje kończą się przecież różnie. Często przeżycie jest kwestią zwykłego szczęścia.

Krzysztof Ulanowski

Czy udział czynnika społecznego ma wpływ na wynik postępowania?

Adw. Karolina Kuszlewicz
Autorka książki „Prawa zwierząt. Praktyczny przewodnik”


Na co dzień współpracuję z organizacjami społecznymi. Z mojego doświadczenia wynika, że często ich udział wpływa na rozstrzygnięcie sprawy.
W grudniu 2010 r. w jednym z warszawskich marketów sprzedawano karpie. Ryby przekładano do basenu bez wody, kładziono na sobie warstwami, niektóre wypadały na ziemię. Dusiły się. Postępowanie trwało 10 lat. Dzięki udziałowi fundacji Noga w Łapę, której byłam pełnomocniczką, sprawa zakończyła się skazaniem.
Po ogłoszeniu wyroku sędzia podkreśliła, że przez tę dekadę zmieniła się świadomość społeczna. Faktycznie, w 2010 r. losem ryb przejmowała się garstka aktywistów. Ale już wtedy było oczywiste, że duszenie sprawia rybom cierpienie. Już wtedy prawo zakazywało znęcania się nad zwierzętami.
Dużo spraw z udziałem czynnika społecznego dotyczy psów. 12-letniego boksera interwencyjnie odebrano z bogatego domu w małej miejscowości w Wielkopolsce. Pies miał nieleczony nowotwór, był w ciężkim stanie. Organizacja społeczna psa odebrała, decyzją władz komunalnych miał on jednak trafić do schroniska. Gdyby nie interwencja TOZ, którą to organizację reprezentowałam, pies spędziłby ostatnie tygodnie życia w boksie. Dzięki nam sprawa trafiła do WSA, a bokser do kochającego domu. Żył jeszcze dwa lata.
Mieszkanka Bielska-Białej trzymała psy i koty w klatkach. Sprawę umorzono. W imieniu Psiej Ekipy „Razem dla Zwierząt” wniosłam zażalenie. Kobietę skazano. Sąd zakazał jej posiadania zwierząt.