Firma BOWA POLSKA spółka z o.o. działa przy ulicy Obornickiej w Złotkowie od wielu lat. Na przestrzeni tych lat wielokrotnie borykała się z problemami natury społecznej.
Ostatni z konfliktów wywołał silne wrzenie nie tylko w samym Złotkowie, ale i w oddalonych o 15 km Obornikach Wielkopolskich.
BOWA zatrudnia ok. czterystu pracowników, z których trzystu to mieszkańcy Obornik. Kolejnych 150 to utrzymujący się dzięki spółce chałupnicy. Autorzy skarg na firmę to dwie rodziny, których posesje graniczą z zakładem oraz Stowarzyszenie Ekologiczne Złotkowo. Kto komu próbował utrudnić życie ? Po kolei. Zakład wytwarza przede wszystkim czujniki zużycia klocków hamulcowych. Sąsiedzi skarżą się na hałasy, nieprzyjemne zapachy i emisję szkodliwych substancji. Czy słusznie? Pojawiamy się przed firmą BOWA, żeby to sprawdzić. Zapachów nie czujemy, zaś co do hałasu, to owszem, słychać nieustanny szum pędzących ulicą Obornicką samochodów. Występowania szkodliwej emisji samodzielnie, oczywiście, nie jesteśmy w stanie stwierdzić.
Ważny element struktury
– Działalność firmy BOWA to raczej bezpieczna dla środowiska „konfekcja” niż typowa produkcja, przy której konieczna jest obróbka surowca – uważa wójt Grzegorz Wojtera. – W kwestii zapachów z hali właściwy jest Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i tam też ewentualną skargę mieszkańców przekażemy – dodaje. – Co się natomiast dotyczy hałasu, to gdyby doniesienia o przekroczeniu norm jego natężenia potwierdziły, BOWA jest gotowa wybudować ekran akustyczny.
Problem w tym, że firma chce się też rozbudowywać, co nie wszystkim jest w smak. Ma powstać nowy biurowiec i hala magazynowo-produkcyjna. Wszystko to na terenie, który wedle miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego przewidziany jest pod działalność usługowo-produkcyjną. Mimo to kilku sąsiadów ze Stowarzyszenia Ekologicznego Złotkowo napisało skargę do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. PINB jednak nie dopatrzył się naruszeń prawa i sprawę umorzył. Umorzenie umorzeniem, jednak tego typu procedury trwają, a czas to pieniądz. Dla zakładu wojna z sąsiadami niewątpliwie oznacza straty. Na ile duże – przeczytacie dalej. A jaką korzyść z istnienia firmy BOWA odnosi nasza gmina?
– Niejedną – ocenia wójt Wojtera. – BOWA zatrudnia sporą grupę mieszkańców gminy, w tym i samego Złotkowa. Nie będę też ukrywał, że zakład ten jest jednym z lokalnych podatników. Podsumowując, firma stanowi ważny element struktury gospodarczej naszej gminy. Dlatego też bardzo zależy nam na jej rozwoju.
Ewakuacja do Rumunii
Wójt wydał korzystną dla firmy decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach, którą zaskarżyły obie rodziny oraz Stowarzyszenie Ekologiczne Złotkowo. W pismach powoływały się na dobro mieszkańców wsi, postawiono też zarzuty, że przedsiębiorstwo pracuje na trzy zmiany, zaś podczas jednej zmiany na terenie spółki parkuje kilkadziesiąt aut. Słuszność i wagę tych zarzutów rozstrzygnąć by mogło Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Kiedy? Nie wiadomo, bo organ ten jest zasypany wieloma różnymi sprawami. Tymczasem budowa hali czekać nie może. Nie chce też czekać niemiecki właściciel spółki. BOWA ma zamówienia od zagranicznych kontrahentów i musi je zrealizować. Jeśli nie poradzi sobie z produkcją w Złotkowie, będzie musiała się wyprowadzić. Dokąd? Na przykład do Rumunii. Wizja pół tysiąca lądujących na bruku osób porusza nie tylko mieszkańców Złotkowa i Obornik Wielkopolskich, ale i licznych oficjeli z obu gmin, którzy zjeżdżają na zwołane pospiesznie zebranie wiejskie.
– To absurd prawny, że jedna osoba może zablokować cały proces inwestycyjny oburza się w rozmowie z nami burmistrz Obornik Tomasz Szrama. – Zrobię wszystko, żeby uratować zakład, którego pracownicy są w większości obywatelami mojego miasta. Będę rozmawiał z protestującymi z prośbą o wycofanie odwołania. Porozmawiam z wielkopolskimi posłami z prośbą o interwencję. Gdyby 300 oborniczan straciło pracę, mielibyśmy problem nie z tej ziemi!
Pokorna prośba
Zebranie wiejskie w Złotkowie prowadzi sołtys Michał Brdęk. Sala świetlicy pęka w szwach, a setki ludzi tłoczą się również na zewnątrz, próbując usłyszeć cokolwiek przez otwarte okna. Za stołem prezydialnym, poza sołtysem, siedzą też wójt Grzegorz Wojtera, burmistrz Tomasz Szrama, prezes Michał Szeszuła, kierownik referatu ochrony środowiska UG Wiesław Orczewski, sucholeski radny Krzysztof Pilas oraz radny Grzegorz Rewers ze Złotkowa. Osoby protestujące nie dotarły.
Na sali jest za to tłum mieszkańców Złotkowa, choć widać, że przewagę mają jednak oborniczanie; jeśli wójt Wojtera witany jest oklaskami, to burmistrz Szrama owacją. Nie ma wątpliwości, że zdesperowani pracownicy bardzo liczą na pomoc obu włodarzy.
Jako jeden z pierwszych występuje ekspert Marek Benedykciński z Eko-Projektu, który badał wpływ firmy BOWA na środowisko. Informuje, że zakład spełnia wymogi. Z kolei prezes spółki BOWA Michał Szeszuła mówi, że sąsiedzi firmy złożyli odwołania, a postępowanie w Samorządowym Kolegium Odwoławczym zazwyczaj trochę trwa:
– BOWA przetrwa, ale kilkaset miejsc pracy w gminie Suchy Las już niekoniecznie – nie pozostawia złudzeń.
– Procedury mogą trwać do sześciu miesięcy – kiwa głową wójt. – Rozwiązaniem zgodnym z prawem i najlepszym dla wszystkich byłoby wycofanie odwołań przez ich autorów – sugeruje. – Dlatego też zaprosiliśmy ich do urzędu na mediacje – zdradza.
– Napiszę do protestujących list z pokorną prośbą, by swoje pisma wycofali – ofiarowuje się burmistrz Szrama. – Poproszę też SKO, by przyspieszyło rozpatrywanie sprawy. Zwrócę się też do posłów, by zmienili prawo. Nie może być tak, że kilka osób składa odwołania, a w efekcie kilkuset żywicieli rodzin zagrożonych jest utratą pracy.
Głos ludu
Radny Krzysztof Pilas przypomina wszystkim, że to zebranie wiejskie stanowi głos społeczności Złotkowa.
– Stowarzyszenie Ekologiczne Złotkowo reprezentuje tylko małą grupę – dodaje.
Dlaczego to podkreśla? Ponieważ protestujący powołują się w swoich pismach na ogół mieszkańców miejscowości, twierdząc iż działają w jego interesie.
Oburza to Jolantę Woźniak, pracownicę firmy, która nagle zrywa się z miejsca:
– Nie choruję, raka nie mam! – zaznacza. – Odwołujący chcą niby poprawić nam byt? A jak stracimy pracę, to dadzą nam inną? – pyta retorycznie.
Pozostali dołączają się do dyskusji stwierdzając słuszność tych wypowiedzi i dodają inne argumenty popierające istnienie i rozbudowę firmy Bowa.
– W dobie kryzysu działanie mogące spowodować zamknięcie tego zakładu to działanie na szkodę własnej społeczności! – grzmi pan Bogdan ze Złotkowa.
Na sali atmosfera jest bardzo gorąca. Wyczuwa się, że uczestnicy zebrani boją się o utratę miejsc pracy, czują się zagrożeni i wytykają pseudoekologiczne argumenty przeciwników rozbudowy zakładu.
W końcu jednak bojowe nastroje nieco opadają. Zebranie wiejskie jednogłośnie przegłosowuje uchwałę, w której „nie wnosi żadnego sprzeciwu wobec działalności firmy BOWA i pozytywnie opiniuje jej rozwój, nie utożsamiając się przy tym ze stanowiskiem Stowarzyszenia Ekologicznego Złotkowo”.
Trudne mediacje
Już po zebraniu rozmawiamy z radnym Krzysztofem Pilasem, który podkreśla, iż gmina nie może sobie pozwolić na utratę takiego płatnika, jak BOWA.
– Mamy kryzys – przypomina. – Nie można dopuścić do przeniesienia tak dobrego inwestora z produkcją w inne miejsce. Jeżeli protestujący obawiali się, że rozbudowa zakładu będzie oznaczała dla nich jakąś uciążliwość, winni ze swoim sąsiadem porozmawiać, a nie z nim wojować. Mam nadzieję, że uda się jeszcze wszystko załatwić, że autorzy odwołań wycofają swoje pisma.
Początkowo jednak mediacje z protestującymi przeciągają się, tymczasem lokalni politycy wywiązują się ze swoich obietnic i proszą Samorządowe Kolegium Odwoławcze, by w imię interesu społecznego rozpatrzyło sprawę firmy BOWA w pierwszej kolejności. Swoją pomoc ofiarowuje też były wojewoda Tadeusz Dziuba oraz obecny wicewojewoda Przemysław Pacia. W rozwiązanie konfliktu zaangażowało się wiele osób.
Niespodziewanie już na poziomie lokalnym rozwiązanie sprawy stało się możliwe. Po spotkaniu zorganizowanym w Urzędzie Gminy przez Grzegorza Wojterę, strony konfliktu dochodzą ostatecznie do porozumienia, odwołujący wycofują swoje skargi, zaś BOWA wydaje oświadczenie, w którym pisze, iż nie informowała państwa Ś. oraz Stowarzyszenia Ekologicznego Złotkowo o zamiarach związanych ze zmianą przeznaczenia nowej hali z magazynowej na produkcyjno-magazynową. Protestujący, po uzyskaniu pełnych informacji, dochodzą do wniosku, że rozbudowa nie naruszy ich interesów. Mamy nadzieję, że to koniec sporu.
Na początku stycznia sprawa wyglądała groźnie. Obie strony nie chciały słuchać wzajemnych argumentów. Niewykluczone, że doszłoby do wielkiego konfliktu dotykającego kilkaset osób, a wystarczyłoby tak niewiele – porozmawiać i wspólnie znaleźć kompromis, stawiając interes społeczny i stosunki dobrosąsiedzkie ponad waśnie i spory.
Redakcja