Kuchnia polega na odwadze

W czerwcu w Gościńcu Sucholeskim odbył się wieczór hiszpański. Goście chwalili. Przyszło ich sporo, choć nie jest to przecież pierwszy wieczór tematyczny w tym miejscu. Przez ostatnie trzy lata lokal zorganizował kilkanaście imprez z cyklu „All You Can Eat”.

To coś podobnego do szwedzkiego bufetu: goście płacą za cały wieczór i przez dwie i pół godziny mogą jeść co tylko chcą. Dodatkowo płacą tylko za napoje w barze. Imprezy są otwarte dla wszystkich,
– Mieliśmy już wieczór włoski, meksykański, śródziemnomorski, ukraiński, grecki, francuski, amerykański, turecki, chiński, wieczór truskawkowy, z owocami morza czy z dziczyzną – wylicza Beata Pytlak, współwłaścicielka Gościńca Sucholeskiego. – Zorganizowaliśmy też święta Bożego Narodzenia z potrawami z czterech krajów.

Kolacja w rytmie flamenco
Główną atrakcją cyklu „All You Can Eat” są oczywiście potrawy z danych krajów, zarówno ciepłe dania, jak i zimne przekąski, desery, a także live cooking, czyli przygotowywanie jedzenia na oczach gości.
– Np. w czasie wieczoru hiszpańskiego kucharz przyrządzał krewetki, w czasie meksykańskiego tortillę, a włoskiego makarony – wyjawia Piotr Milk, menedżer restauracji.
– Krewetki były cudowne – zachwala nasza redaktor naczelna Agnieszka Łęcka.
– Mnie najbardziej smakował deser crème brûlée – mówi nasz fotoreporter Maciej Łuczkowski.
– W ogóle kuchnia genialna, świetne jedzenie, sympatyczne towarzystwo, cudowna obsługa i klimatyczna muzyka – zachwyca się Arleta Słowińska ze Złotnik Osiedla.
Wyliczanka dość długa, ale trudno się z panią Arletą nie zgodzić, że jedzenie to nie wszystko. Hiszpańskim potrawom towarzyszyły odpowiednie dekoracje (np. balony pomalowane w hiszpańskie barwy), a także muzyka flamenco. Z kolei włoskie potrawy serwowali rodowici Włosi, wieczór meksykański umilali prawdziwi mariachi. Specjalnie pod kątem danego wieczoru dobierany jest też alkohol. Wiadomo, że hiszpańskie dania najlepiej popijać hiszpańskim winem, meksykańskie – tequilą lub margaritą, a włoskie aperitifem Aperol.
– Przede wszystkim zawsze jest fajna, luźna atmosfera, a goście mogą nie tylko smacznie zjeść, ale i miło spędzić czas – podkreśla Beata Pytlak. – I faktycznie, ludzie czują się u nas na tyle dobrze, że niektórzy z tej okazji organizują w Gościńcu urodzinowe party ze znajomymi.

Powrót do korzeni
Goście doceniają, że kuchnia staje na wysokości zadania. W końcu na co dzień kucharze przyrządzają raczej dania polskiej kuchni, choć po części w nowoczesnej odsłonie.
– Goście, którzy byli w danym kraju, doceniają też, że np. nasza paella była smaczniejsza niż paella, którą jedli w Hiszpanii – uśmiecha się Piotr Milik.
– Chętnie byśmy się przeszli do „Gościńca” jeszcze raz na wieczór hiszpański – kiwa głową Grzegorz Słowiński, mąż pani Arlety, przewodniczący Zarządu Osiedla Złotniki Osiedle. – Zresztą nie tylko hiszpański, ale także francuski. Generalnie lubimy kuchnię śródziemnomorską.
No cóż, od kiedy zlikwidowano granice i Polacy mogą bez przeszkód podróżować po Europie, wielu z nas zakochało się nie tylko w kuchni, ale i w całej kulturze śródziemnomorskiej. Z drugiej strony pamiętajmy jednak, że duża część Polaków ma swoje nawyki żywieniowe. W latach 90. XX w. nasi rodacy chętnie chodzili do knajpek włoskich czy azjatyckich, dziś wracają do tradycyjnej, polskiej kuchni, odwiedzając pierogarnie czy naleśnikarnie.
– U nas chętnie zamawiają schabowy z kością, filet z kaczki z jabłuszkiem i modrą kapustą czy sznycel cielęcy z jajkiem, taki sam, jaki podawano w restauracji dawnego hotelu „Merkury” – kiwa głową Beata Pytlak. – Ale kiedy w ofercie pojawiła się polędwica wieprzowa z pieprzem młotkowanym w sosie z czerwonego wina, z czarną porzeczką i czekoladą, to klienci troszkę się bali ją zamawiać – przyznaje. – A szkoda, bo jest pyszna.
– Tym bardziej, że kuchnia polega na odwadze – dodaje Piotr Milik. – I dotyczy to obu stron, zarówno kucharzy, jak i klientów.

Sezonowe smaki
No dobrze, jeśli jednak boimy się nowoczesności, to może coś z tradycji, ale tej regionalnej, wielkopolskiej? Szczególnie, jeśli to jednocześnie kuchnia sezonowa?
– Serwujemy np. potrawy ze szparagami – informuje Beata Pytlak.
Zresztą, nie ograniczajmy się do Wielkopolski. Kuchnia sezonowa to przecież także bób, np. jako przystawka z koperkiem i boczkiem. Albo grzyby, w postaci zupy lub sosu. A może truskawki, np. w sałatce? Zaprawdę, dajmy się skusić!

Redakcja