Czuję się odpowiedzialny za wszystkie gminy powiatu

Ze starostą Janem Grabkowskim rozmawiamy o początkach pracy w samorządzie, o zbliżających się wyborach, o współpracy z wójtem Suchego Lasu i kolejnymi prezydentami Poznania, a także o narciarskiej pasji.

– Pracuje Pan w samorządzie już 28 lat. Jak to się zaczęło?
– Przez przypadek (uśmiech). W 1989 r. głosowałem na kandydatów Komitetu Obywatelskiego. Potem zakładałem Komitet Obywatelski w Koziegłowach, „walcząc” z władzami tamtejszej spółdzielni mieszkaniowej. Wystartowałem do Rady Gminy Czerwonak. Padło hasło „wszystkie ręce na pokład” i odnieśliśmy zwycięstwo. Tworzyliśmy zespół ludzi niedoświadczonych, ale chcących działać i dużo zrobić. A były to czasy, kiedy na biurkach stały czerwone telefony do wojewody, nie było autostrad; ba, nie wszędzie była bieżąca woda i kanalizacja. Dodatkowo władze Poznania zażądały wielkich pieniędzy za komunikację miejską. Założyliśmy więc własną spółkę i zabraliśmy się za budowę wodociągów, kanalizacji. A także gazociągów, bo powietrze było zanieczyszczone, gdyż mieszkańcy ogrzewali domy paląc gumę z Bolechowa. Wreszcie zorganizowaliśmy właściwą gospodarkę odpadową, wyposażając mieszkańców w pojemniki na śmieci i podpisaliśmy umowę na obsługę z firmą Rethmann-Sanitech.
– Gmina przeszła prawdziwą rewolucję. A jak Pan się zmienił?
– Wcześniej pracowałem jako inżynier w elektrowni i nagle trafiłem do administracji. To wiązało się ze stresem, ale i poczuciem, że będę uczestniczył w czymś niezwykle ważnym. W 1993 r. trafiłem na studium podyplomowe zorganizowane na UAM przez prof. Teresę Rabską, niekwestionowany autorytet w kwestii budowy samorządu w Polsce. Poszedłem też na kurs dla członków zarządów spółek prawa handlowego. To był czas zdobywania nie tylko doświadczenia praktycznego, trzeba było je uzupełnić teorią, znajomością przepisów prawa. Nauczyłem się, że samorządowiec musi myśleć nie o tym, co będzie za rok czy dwa, ale w dłuższej perspektywie. Czas pędzi bardzo szybko i nawet nie wiem, kiedy minęło 28 lat, z czego 16 lat pracuję jako starosta. Trzeba więc planować, stawiać przed sobą zadania i nie myśleć tylko o jednej kadencji.
– Czy kiedy kadencja się kończy i zbliżają się wybory, odczuwa Pan stres?
– Mimo że od tylu lat jestem – przy okazji każdych wyborów – poddawany wnikliwej ocenie mieszkańców, zawsze czuję stres związany z weryfikacją, ale i radość oraz satysfakcję, kiedy odnosimy sukces. Niestety, dziś polityka i kampania wyborcza różnią się od tych sprzed 10 czy 20 lat, kiedy pewne rzeczy nie mieściły się w kategorii dobrego smaku. Dziś pojawiają się skandaliczne wypowiedzi, bezpardonowa walka, w której każde chwyty są dozwolone.
– Najbliższe wybory samorządowe będą trudne?
– Niewątpliwie. Partia rządząca bardzo chce przejąć samorządy, których brakuje jej, by skompletować królewskie insygnia. Jeśli tak się stanie, zepsują państwo do końca. Tymczasem czeka nas ostra walka na słowa i czyny. Do tego pojawiają się w przestrzeni publicznej nowe byty polityczne, które tłumaczą mieszkańcom, że teraz jest źle, ale jak oni zdobędą władzę, to będzie lepiej. Nie wróżę im przyszłości, choć i nie wykluczam ewentualnej współpracy. W polityce trzeba być elastycznym. Przez 28 lat byłem wierny zasadzie, żeby nie palić za sobą mostów. Nie z każdym mam przyjemność rozmawiać, ale z każdym będę dyskutował, jeśli zaistnieje taka konieczność.
– Czy po wyborach wolałby Pan rozmawiać z wójtem Grzegorzem Wojterą czy wójtem Michałem Przybylskim?
– Wójta Grzegorza Wojterę znam od lat, znam jego zalety i wady. Jesteśmy partnerami samorządowymi, mówimy sobie po imieniu, choć nie jesteśmy przyjaciółmi. Drugiego kandydata nie znam. W minionych wyborach zmieniło się sześciu wójtów i burmistrzów. I z każdym musiałem zbudować nowe relacje. A im ktoś jest racjonalniejszy, tym szybciej ta współpraca zaczyna się układać. Nie ma ludzi niezastąpionych, umarł król, niech żyje król. Trzeba robić swoje, pamiętając, że za chwilę może nas tu nie być. Nie tylko w sensie politycznym. Jako starosta poznański czuję się odpowiedzialny za wszystkie gminy powiatu. Poparłem Suchy Las w kwestii poligonu, niezależnie od moich relacji z wójtem. Bo w interesie powiatu jest rozwój gminy, a moja decyzja była głęboko przemyślana i zgodna z prawem, jeśli więc wojewoda zechce ją uchylić, będzie to na pewno z olbrzymią stratą dla mieszkańców.
– Łatwo będzie zbudować koalicję w Radzie Powiatu?
– Jeśli zajdzie taka potrzeba, z pewnością podejmiemy takie wyzwanie, choć rozmowy z pewnością do łatwych nie będą należeć. Mamy w tym względzie już doświadczenie. Więc jestem optymistą. Tym bardziej, że rządzące w powiecie PO, PSL i Niezależni dla Powiatu pracują bardzo konstruktywnie. To z kolei pokazuje, że dojrzeliśmy do partnerstwa w samorządzie.
– Chciał Pan zapewnić pieniądze na przebudowę Komisariatu Policji w Suchym Lesie. Czy było tak, że pieniądze te trafiły poza naszą gminę, jako że wójt Grzegorz Wojtera nie podjął w tej sprawie żadnych kroków?
– Mieszkańcy już dawno się przekonali, że nie oszczędzam na bezpieczeństwie. Przykładem są milionowe dotacje na służby mundurowe, w tym remonty i budowy nowych komisariatów. I tak było w przypadku Suchego Lasu. Powiat był gotowy do wsparcia modernizacji komisariatu. Jednak to decyzje wójta o przełożeniu terminu rozpoczęcia przebudowy Urzędu Gminy i komisariatu sprawiły, że prace się nie rozpoczęły. Podkreślam, powiat był finansowo przygotowany do tej inwestycji.
– Jak się Panu współpracuje z kolejnymi prezydentami Poznania?
– Relacja z Jackiem Jaśkowiakiem jest bardzo pozytywna i owocna. Doceniam, że doświadczenie biznesowe i życiowe ma większe niż poprzednik. Z drugiej strony Ryszard Grobelny pracował w spokojnych czasach, Jacek Jaśkowiak w dużo trudniejszych, wymagających niekiedy walki. Trudno więc porównywać obu panów.
– Czy nepotyzm jest problemem w samorządach?
– Od prawie 20 lat pracuję w powiecie, najpierw jako wicestarosta, a teraz starosta. W urzędzie, którym kieruję, nie ma mojej rodziny. Są fachowcy. Wiem jednak, że zdarzają się w samorządach tak zwane „bagienka”. Niektórzy gospodarze gmin dają się omotać, starają się pomóc najbliższym, a potem trudno im się z tego wytłumaczyć.
– Powiat ma w tym roku rekordowy budżet: ponad 400 mln zł.
– Z czego 138 mln zł chcemy przeznaczyć na inwestycje, w tym edukację, drogi i pomoc społeczną czy wsparcie niepełnosprawnych. Na samą oświatę wydajemy 112 mln zł, z czego 49 mln zł na wynagrodzenia. Dodam, że subwencja oświatowa to zaledwie 44,5 mln zł. Centrum Kształcenia Praktycznego w Swarzędzu kosztować będzie 34 mln zł, szkoła w Murowanej Goślinie 13 mln zł, a SOSW w zabudowaniach pocysterskich 12 mln zł. Sporą kwotę przeznaczamy też na drogi – plan finansowy dla naszych „powiatówek” to blisko 100 milionów złotych. Najważniejsze zadanie, odcinek Zalasewo-Kleszczewo, kosztować będzie 25 mln zł. Znaczną część budżetu stanowią wydatki na cele społeczne obejmujące politykę senioralną, zdrowotną (w tym szczepienia), Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, rodzinne domy dziecka itd. Renowacja zabytków pochłania 1,5 mln zł. Na terenie zamku w Kórniku odnowiliśmy most i elewację. Poddaliśmy też renowacji drewniany kościół w Długiej Goślinie, a 6 maja odbyło się poświęcenie podniesionego z ruin, mającego 500-letnią historię kościoła pw. św. Mikołaja w Owińskach, który od lat dotujemy. Uroczystościom przewodniczył metropolita poznański, arcybiskup Stanisław Gądecki.
– W szpitalu w Puszczykowie powstaje też nowy blok za 21 mln zł.
– Pięć super nowoczesnych sal wraz z centralną sterylizatornią powstaje w ramach II etapu budowy bloku operacyjnego. Inwestycja nie tylko zapewni bardzo wysoki komfort pracy lekarzom i pielęgniarkom, ale przede wszystkim podniesie jakość opieki nad pacjentami i sprawi, że lecznica będzie w ściślej czołówce najnowocześniejszych szpitali w Wielkopolsce.
– Na pierwszym miejscu wymienił Pan jednak oświatę.
– Bardzo nam zależy, żeby nasi absolwenci byli dobrze przygotowani do zawodowego życia, żeby byli profesjonalistami. Jednocześnie powinni nie tylko znać swój fach, umieć korzystać z szeroko rozumianej kultury i znać ją, co da im szansę na swobodne poruszanie się we wszystkich aspektach życia.
– Rekordową sumę udało się także uzyskać w zeszłym roku z funduszy Unii Europejskiej. Na co zostały przeznaczone te pieniądze?
– Tak, ok. 100 mln złotych. To był rekordowy rok, jeśli chodzi o pozyskanie przez powiat poznański środków zewnętrznych. Edukacja, komunikacja i transport oraz Ośrodek dla Dzieci Niewidomych w Owińskach to główni adresaci dotacji zewnętrznych. To niewątpliwie ogromny sukces naszych specjalistów, którzy pracowali przy tych projektach. Dzięki nim mogę mówić o milionowych inwestycjach, jakie nas czekają.
– Nie wspomniał Pan jeszcze o Kolei Metropolitalnej.
– Metropolia to moje ulubione dzieło, a Kolej Metropolitalna jest jednym z jego elementów. Razem możemy zrobić więcej, dlatego jestem gorącym zwolennikiem współpracy. Budowa węzłów przesiadkowych zgodna jest też z filozofią prezydenta Jacka Jaśkowiaka, żeby integrować ze sobą różne rodzaje transportu. Dzięki Kolei Metropolitalnej z jednym biletem w ręku dojedziemy w różne miejsca regionu. 10 czerwca br. kolej rusza na czterech liniach: do Grodziska Wlkp., Nowego Tomyśla, Wągrowca i Jarocina. W godzinach szczytu pociągi będą jeździć co pół godziny. Na pozostałych pięciu liniach, w tym do Piły, kolej ruszy po zakończeniu remontów, czyli najpóźniej do 2020-21 r.
– Integracja różnych rodzajów transportu oznacza m.in. postawienie na transport rowerowy.
– Od kwietnia do połowy października na trasie Swarzędz – Pobiedziska – Czerwonak – Suchy Las – Murowana Goślina jeździ autobus z przyczepą na rowery. Bilet jest tani, bo powiat do niego dopłaca. Sam bardzo lubię jeździć rowerem.
– A poza rowerem? Jakie inne rodzaje aktywności fizycznej Pan lubi?
– Kiedyś wyczynowo pływałem, potem byłem ratownikiem wodnym. A w wieku 40 lat nauczyłem się jeździć na nartach. W Karpaczu trenował mnie mój przyjaciel-lekarz, ratownik GOPR-u. Jakiś czas temu jednak powiedział, że nie będzie mnie uczył, bo… nie ma już czego. Teraz najchętniej szusuję we włoskich Dolomitach. Na czarnych trasach FIS osiągałem szybkość do 100 km/h. To wielka frajda zjeżdżać z taką prędkością i mieć do tego widoki z wysokości 2000-3000 m n.p.m. Inaczej się wtedy myśli o świecie, inaczej się człowiek czuje (śmiech).
– Na ścianie widziałem wiele dyplomów zdobytych przez powiat poznański i Pana osobiście. Ostatnio w plebiscycie na osobowość roku „Głosu Wielkopolskiego” został Pan uhonorowany kolejnym laurem. Czy te nagrody nadal cieszą i motywują do dalszej pracy?
– Każdego z nas cieszy, kiedy starania zespołu, z którym na co dzień się pracuje, są dostrzegane i zyskują uznanie. Oczywiście nie pracujemy dla takich momentów, laurów czy wysokich miejsc w rankingach. Choć to wszystko bardzo dopinguje i zachęca do jeszcze większej determinacji w naszych działaniach na rzecz mieszkańców powiatu.

Rozmawiał Krzysztof Ulanowski