„Nie jest trudno być dobrym, wystarczy tylko chcieć…”

„Dzień Patrona” w Zespole Szkół w Chludowie

To motto ojca Mariana Żelazka, patrona Zespołu Szkół w Chludowie, głęboko zapadło w pamięć zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Dlatego obchody 10. rocznicy jego śmierci, przypadającej na 30 kwietnia, zgromadziły w parafialnym kościele tłumy gości.
Wójtowie Grzegorz Wojtera i Marcin Buliński, dyrektorzy szkół, przedstawiciele władz gminy i powiatu, ojcowie werbiści, a także uczniowie i przedszkolaki wzięli udział w uroczystej mszy świętej, poprzedzonej prezentacją przypominającą życie i dzieła o. Mariana.

Pokazał światu, czym jest miłość bliźniego
Mszy świętej, uświetnionej przez występ chludowskiej orkiestry pod batutą Krzysztofa Żeleśkiewicza, przewodniczył o. Andrzej Danilewicz, Sekretarz ds. Misji Księży Werbistów.
– Warto wspomnieć o 56 latach pracy o. Mariana w Indiach, pomocy najbardziej potrzebującym: chorym, odrzuconym, trędowatym, od których inni bali się zarazić. O tworzonych dla nich miejscach pracy, budowie szkoły integracyjnej „Beatrix” w Puri, wreszcie o nominacji do Pokojowej Nagrody Nobla. Wiele razy spotykałem się z o. Marianem Żelazkiem. Z jego twarzy i całej postawy promieniowała wszechogarniająca dobroć. Nie musiał nawet nic mówić, wystarczyło jego spojrzenie, by poczuć, że jest on człowiekiem z „innego świata”. Był wielkim przyjacielem Boga, a przez to i ludzi, zawsze otoczonym gromadką dzieci. Jego głęboka duchowość pozwalała mu nawiązywać przyjaźnie z osobami różnych wyznań i poglądów.
Podobnie o ojcu Żelazku wypowiada się Beata Bodzek, nauczycielka z ZS w Chludowie:
– Poznałam o. Mariana, gdy odwiedził naszą szkołę z okazji nadania jej jego imienia, 14 lat temu. Był człowiekiem niezmiernie ciepłym, sympatycznym, uśmiechniętym, pełnym wewnętrznego spokoju. Nigdy mu się nie spieszyło, miał czas, by przywitać się z przedszkolakami, porozmawiać z uczniami, rodzicami i nauczycielami. Emanowała z niego niezwykła dobroć, skromność i pokora. Nigdy by nie uwierzył, że w Puri uważają go wręcz za boga i modlą się do niego. A my tu w Chludowie, gdy zastanawialiśmy się nad wyborem patrona dla naszej szkoły, przyjęliśmy jego kandydaturę jednomyślnie. Uruchomił w nas wszystkich ogromne pokłady dobra.
Liczne akcje charytatywne, w których chętnie biorą udział uczniowie i przedszkolaki z Chludowa, dyrektor Krzysztof Antkowiak mógłby wyliczać godzinami:
– Wspieramy zarówno potrzebujących ludzi (np. zbierając materiały szkolne dla dzieci w Afryce), jak i zwierzęta (np. przez zbiórki karmy i koców dla psów ze schroniska). Ostatnio uczniowie gromadzili fundusze na „Domek dla trędowatych”, by kontynuować dzieło o. Mariana. Wraz z rodzicami piekli, sprzedawali i kupowali rozmaite słodkości. Dzięki temu przez 3 dni zebraliśmy 785 zł. W tym kierunku – jak się dzielić, być wrażliwym na potrzeby innych – swoim przykładem życia nasz patron nieustannie nas inspiruje.
By przybliżyć gościom miejsca, w których pracował o. Marian i ludzi, którzy wciąż mówią o nim jak o świętym, w holu szkoły przygotowano wystawę pokazującą „Indie ojca Mariana”.
A po głównych uroczystościach uczniowie spożywali w swoich klasach „posiłek misyjny” – dania z nutą kuchni indyjskiej, by lepiej poczuć klimat kraju, w którym ojciec Marian spędził 56 lat swego życia.

Pamięć nie umiera
W Puri pamięć o ojcu Marianie Żelazku jest wciąż żywa. Przed kolonią trędowatych stoi figura werbisty (ufundowaną z ich oszczędności), a codziennie rano – by go uhonorować – wieszane są na niej girlandy świeżych kwiatów.
– Sama rzeźba jest bardzo oryginalna, o. Marian wygląda na niej jak żywy, w stroju, w jakim wychodził do potrzebujących. W sandałach i ze starą, znoszoną teczką, w której zawsze miał leki, opatrunki i słodycze dla dzieci – opowiada o. Danielewicz. – Obchody upamiętniające osobę i dzieła o. Żelazka nie odbywają się w Indiach w rocznicę jego śmierci – gdyż 30 kwietnia to czas ogromnych upałów – lecz w rocznicę jego urodzin, 30 stycznia. By stało się zadość woli o. Mariana, jego szczątki wyruszyły w swoją ostatnią ziemską drogę w pięknej urnie, uroczyście przeniesione z cmentarza w Jharsuguda do Puri (500 km dalej), gdzie żył i pracował. Pragnął bowiem spocząć wśród tych, którym oddał całego siebie.

Karolina Bańka