Czy w Strzeszynku znów pojawią się malownicze łąki podwodne? Poznańscy urzędnicy przekonują, że jakość wody poprawia się, a źródła zanieczyszczeń są eliminowane.
To była dość nietypowa konferencja prasowa. Na molo w Strzeszynku z dziennikarzami spotkali się dyrektor Leszek Kurek i jego zastępca Piotr Szczepanowski z Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Poznaniu, wójt Grzegorz Wojtera, prof. Stanisław Podsiadłowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, dyrektor Cezary Siniecki z Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Poznaniu oraz wiceprezes Aquanetu Włodzimierz Dudlik.
Pomógł włoski ksiądz
Skąd tylu ważnych ludzi w tym akurat miejscu? Ano stąd, że od kilku lat ekologowie zarzucają władzom Suchego Lasu, ale także i Poznania, że pozwalają na to, aby Rowem Złotnickim spływały ścieki zanieczyszczające najpopularniejsze kąpielisko w stolicy Wielkopolski.
– Zdecydowaliśmy się więc na objazd nie tylko poznańskich, ale i podpoznańskich jezior – mówi dyrektor Leszek Kurek. – W każdym z tych akwenów zmierzyliśmy przejrzystość wody za pomocą krążka Secchiego.
Pietro Angelo Secchi był włoskim księdzem i astronomem z XIX wieku. Wynaleziony przez niego przyrząd składa się z białego krążka opuszczanego do wody na centymetrowej podziałce.
Efekty badań w Poznaniu i okolicy są interesujące. Najgorzej wypadło Jezioro Kowalskie z przejrzystością 25 cm. Nieco większą przejrzystość (30 cm) odnotowano w rekultywowanym przez wiele lat Jeziorze Wolsztyńskim, niestety, wykryto tam też obecność sinic. Jeszcze lepiej jest w również rekultywowanym jeziorze Winiary w Gnieźnie (0,5 m), w którym również, niestety, występują sinice. 0,6 m przejrzystości stwierdzono w jeziorach Kierskim Małym, Świętokrzyskim (w Gnieźnie), Niepruszewskim i Dymaczewskim (na terenie Wielkopolskiego Parku Narodowego). W poznańskiej Rusałce pomiary wykazały 0,7 m przejrzystości.
– Tak płytki akwen łatwo jednak zmącić, wystarczy, że jest więcej kąpiących – tłumaczy dyrektor Kurek.
Nieco bardziej przejrzyste (0,75 m) jest Jezioro Bytyńskie, dużo lepiej wygląda jezioro Biezdruchowo w Pobiedziskach (1,4 m), a już o dobrej jakości wody możemy mówić w przypadku jeziora Lusowo (1,7 m) i Góreckiego (1,8 m). Najlepiej wypadły jeziora Kierskie (2,5 m) i Strzeszynek, gdzie w zależności od pogody i liczby kąpiących odnotowano w ostatnich dniach od 2,8 do 4 m.
– To wyśmienity wynik! – cieszy się Leszek Kurek. – Jak się okazuje, wbrew powielanym przez niektórych stereotypom, nie tylko Polska nie jest w ruinie, ale i nasz Strzeszynek też nie – zrobił aluzję do wyśmianej przez internautów przedwyborczej propagandy PiS.
Żeby było jeszcze ciekawiej, urzędnicy dysponują wynikami badania Jeziora Strzeszyńskiego od 34 lat. W 1981 r. przejrzystość wahała się od 2,05 do 3,95 m, w 1994 od 1,7 do 3,8, w 2011 od 0,95 do 3,7, w 2012 od 1,5 do 5,1, a w 2013 od 1,8 do 6,5.
Woda nie zna granic
Czyli co, pozostaje się cieszyć?
– Nie do końca – kręci głową dyr. L. Kurek. – Nasze Prawo wodne nie jest doskonałe, nie uwzględnia bowiem układu zlewniowego, tylko podział administracyjny. A woda przecież płynie niezależnie od granic.
– Dlatego też nasz Wydział Ochrony Środowiska podjął współpracę nie tylko z gminą Suchy Las, ale i z Urzędem Marszałkowskim, starostwem powiatowym oraz Poznańskimi Ośrodkami Sportu i Rekreacji – informuje dyrektor Szczepanowski.
– To prawda, współpracujemy z miastem od czterech lat, wymieniamy się informacjami, współpraca układa się dobrze – skinął głową wójt Wojtera.
– A dzięki tej współpracy wykryliśmy różne nieprawidłowości, jak próba uruchomienia nielegalnej przydomowej oczyszczalni ścieków przez Rezydencję Solei, wylewanie zawartości niektórych szambowozów na granicy Poznania i Suchego Lasu czy ustawianie w trzcinach przez wędkarzy prowizorycznych toalet skonstruowanych z dwóch opon – dodał L. Kurek.
Inne przyczyny okresowych zanieczyszczeń to nawalne deszcze, które raz spłukały nawóz z pobliskich pól, a innym razem zmyły groblę przy ulicy Borówkowej. Zdarzają się tez przyczyny naturalne, jak np. stado dzików u wodopoju.
– Problemem jest też 100 hektarów działek w Suchym Lesie – dodaje Leszek Kurek. – Teoretycznie działkowicze tam nie mieszkają, ale wiemy przecież, że latem różnie z tym bywa – zawiesza głos.
W jaki sposób urzędnicy walczą z problemem zanieczyszczenia? Od kilku lat na środku Strzeszynka pracuje aerator, czyli urządzenie napowietrzające wodę. Na terenie kąpieliska pojawi się więcej bezpłatnych toalet. Powstaje Kolektor Umultowsko-Sucholeski.
– Podejmiemy też, przy współpracy z prof. Ryszardem Gołdynem z UAM, próbę introdukcji ramienic w Jeziorze Strzeszyńskim – kończy swoje wystąpienie L. Kurek.
Ramienice to glony, które tworzą niezwykle malownicze łąki podwodne. Uważa się, że ich obecność poprawia jakość wód.
Krzysztof Ulanowski