Człowiek nie maszyna, pobawić się musi

Mogliśmy zadbać o zdrowie swoje i bliźnich, zaproponować ulepszenia w swojej gminie, smacznie zjeść, nacieszyć oczy barwną paradą orkiestr dętych i pokazem laserowym, wreszcie nacieszyć uszy wiązanką starych, dobrych przebojów w wykonaniu Zbigniewa Górnego i jego przyjaciół. Czego chcieć więcej?

Tegoroczne Dni Gminy Suchy Las były bogate w wydarzenia. Już w sobotnie przedpołudnie można było odwiedzić „miasteczko medyczne”, które ulokowało się na dwóch poziomach gmachu Centrum Kultury i Biblioteki Publicznej.

W hipnozie nie zrobisz wszystkiego
Przy stoisku Klubu Fitness Fit Athletica spotykamy trenera Jacka Momota i dietetyka Mateusza Jędraszczyka. Rozmawiają właśnie z klientką, którą okazuje się przewodnicząca Zarządu Osiedla Suchy Las – Wschód Anna Ankiewicz. Pani Anna chciałaby zrzucić kilka kilogramów.
– Polecamy więc zdrową dietę – mówią specjaliści. – Wbrew pozorom dietetyczne potrawy wcale nie muszą być nudne. Warzywa są kolorowe i można je fajnie przyprawić. Chudniemy nie więcej niż 0,5 kg na tydzień, żeby uniknąć efektu jo-jo – ostrzegają.
Tymczasem obok, na stoisku ośrodka Arcus z Golęczewa porad udzielają psycholożka Marta Nispoń i socjolog Jakub Trzebiatowski, oboje specjaliści terapii uzależnień.
– Odwiedziło nas pięć osób, z czego trzy chciały się uzależnić od nikotyny, co mnie zaskoczyło – przyznaje J. Trzebiatowski. – Ludzie bowiem z reguły chcą się leczyć dopiero wtedy, kiedy w ich życiu dojdzie już do poważnych szkód, jak rozpad małżeństwa.
Do takich i jeszcze większych szkód może prowadzić np. seksoholizm.
– Seksoholicy mają obsesyjne myśli i cierpią nieraz do tego stopnia, że popełniają samobójstwa – informuje nasz rozmówca.
W ośrodku leczą m.in. hipnozą. Warto pamiętać jednak, że nie wszyscy są tak samo podatni na tę metodę. Z drugiej strony nie trzeba się jej bać, jako że pod hipnozą nie można nikogo zmusić do uczynienia rzeczy głęboko sprzecznych z jego sumieniem.
– Uzależnienia stały się znakiem naszych czasów – mówi nam na pożegnanie Jakub Trzebiatowski. – Dużo pracujemy, mamy dużo stresów. Aż uświadamiamy sobie, że jest już za późno, że nie liczymy się już dla siebie i rodziny. A przecież jesteśmy ludźmi, a nie maszynami, powinniśmy osiem godzin pracować, osiem wypoczywać i tyleż spać.

Kto to widział, kto to słyszał?
Na stoisku Perfect Eye pracują ciężko – przyjęli tego dnia ok. 50 osób, z czego kilka wysłali na dalszą kontrolę. Natalia Kicińska jest krótkowzroczna i  chciała sprawdzić, czy wzrok jej się nie pogorszył. Na szczęście nie.
– Świetnie, że są takie akcje – mówi pani Natalia. – Na miejscu jest wielu specjalistów, nie trzeba się zwalniać z pracy, ani stać w kolejkach.
Nasza rozmówczyni wie co mówi, bo sama piętro wyżej bada mieszkańcom naszej gminy słuch. Pracuje razem z doktor laryngologii Elizą Kompf.
– Od rana przyjęłam 16 osób – mówi dr Kompf.
– Przebadałam się – mówi pani Danuta. – Cieszę się, że nie musiałam nigdzie dojeżdżać – podkreśla.
Anna i Tomasz także mieszkają blisko gmachu CKiBP, więc skorzystali z okazji i przyszli przebadać słuch.
– Podobają nam się takie akcje, bo to dla nas wygoda – chwali pan Tomasz. – W ogóle dobrze żyje się w naszej gminie – dodaje.
Żyje się dobrze, a na dodatek rośnie świadomość. Przynajmniej świadomość tego, że badanie słuchu jest ważne.
– Mamy coraz więcej specjalistów, powstaje coraz więcej gabinetów – chwali Natalia Kicińska. – No i więcej ludzi chce się badać. Swoją drogą, coraz więcej ludzi ma gorszy słuch, bo żyjemy dziś w hałasie. Teraz przyjęłam wprawdzie tylko 10 osób, ale w sąsiednich Obornikach Wlkp. akcja była lepiej nagłośniona i nasz słuchobus odwiedziło aż 120 mieszkańców!
Na szczęście nie wszystko stracone. Kto nie zdążył w czasie Dni Gminy, może jeszcze przebadać się w gabinecie na Nowym Rynku, gdzie nasza rozmówczyni przyjmuje we wtorki i piątki.
– Zapraszam serdecznie – mówi nam na pożegnanie pani Natalia. – Nawet gdyby się okazało, że ktoś powinien nosić aparat, to też nie jest tragedia. Aparaty są teraz małe i dopasowane do koloru włosów.

Białą sobotę trzeba promować
Badaczki słuchu nie powinny narzekać, jako że do stomatologa Macieja Moszyńskiego przyszedł tylko jeden pacjent, który wypytał lekarza o kamień nazębny, a dwóch kolejnych umówiło się na wizytę w gabinecie.
– Taka jest jednak specyfika mojej specjalności – rozłożył ręce M. Moszyński. – Przepisy sanitarne są surowe. Poza gabinetem nie mogę ani wyleczyć zęba, ani nawet obejrzeć jamy ustnej.
Specyfika specjalności była też przyczyną, dla której stosunkowo niewiele pacjentek odwiedziło ginekologa Rafała Moszyńskiego.
– Pytano mnie o antykoncepcję, leczenie niepłodności, krwawienie – wylicza R. Moszyński. – Konsultacje te i tak były jednak tylko wstępem do właściwych badań – zastrzega.
– Przyszłam do Centrum Kultury na próbę tańca, a przy okazji zajrzałam do ginekologa – mówi nam pani Małgosia. – Dowiedziałam się ciekawych rzeczy na temat problemów hormonalnych kobiet.
Na liczbę pacjentów nie narzeka dr Henryk D. Wójtowicz, specjalista gastroenterolog:
– Przyjąłem 12 osób, a za chwilę przyjdzie trzynasta – mówi nam. – Innymi słowy miałem 25 minut na pacjenta – oblicza.
Reumatolog i lekarz chorób wewnętrznych Irena Kłysz-Nowicka przyjęła 15 osób.
– Ludzie skarżyli się na choroby zwyrodnieniowe, bóle kręgosłupa i stawów – mówi lekarka. – Przeważały osoby po pięćdziesiątce. Takie białe soboty są bardzo potrzebne, ale muszą być bardziej nagłaśniane, żeby lekarz nie tracił czasu – zwraca uwagę.
Wyłącznie ludzi po pięćdziesiątce przyjmowali specjaliści z Ośrodka Profilaktyki i Epidemiologii Nowotworów. Pacjenci mogli poddać się badaniom PSA i na krew w kale.
– Przebadaliśmy 21 panów i 26 pań – mówią nam specjaliści. – A wiek badanych narzucił nam Urząd Marszałkowski, który finansuje program – wyjaśniają.
– Mieszkam w gminie, a pracuję w Poznaniu, więc na co dzień trudno mi się wybrać do lekarza – mówi pan Jan. – Możliwość przebadania się w Suchym Lesie to dla mnie wygoda – chwali.

Łakną naszej krwi
Kto był zdrowy i nie musiał się badać, mógł oddać krew, by pomóc chorym. Krwiobus HDK PCK „Błękitna Kropelka” czekał na chętnych przed gmachem CKiBP. Wewnątrz zastaliśmy m.in. Macieja Kawulę z Wronowic w Lubelskiem. Pan Maciej przyjechał do Suchego Lasu do rodziny, a przy okazji zdecydował się oddać krew.
– Oddaję po raz pierwszy, z potrzeby serca – powiedział nam.
Podobną potrzebę odczuło tego dnia więcej ludzi.
– 36 osób zarejestrowało się jako dawcy krwi, z czego ostatecznie krew oddało 27 dawców, w sumie 12,15 litra – mówią nam Halina Piotrowska i Rafał Górniaczyk z PCK. – Trzy osoby zarejestrowały się jako dawcy szpiku.
Krwiobus odjechał, a my przeszliśmy pod Halę Sportowo-Widowiskową. Przed siedzibą Banku Zachodniego WBK rozłożyło się stoisko drugiej edycji konkursu „Tu mieszkam, tu zmieniam”.
– Akcja trwa w całej Polsce – tłumaczą Marcin Paczulski i Piotr Betiuk. – Ludzie proponują zmiany w swoim miejscu zamieszkania. Najczęściej chcą placów zabaw, dróg rowerowych, parków wodnych i siłowni.
Stoisko Fundacji BZ WBK odwiedziło około 370 osób. Również i nasi mieszkańcy proponowali budowę placów zabaw, ale także otwarcie kina letniego. Projekty można zgłaszać nadal – do 26 lipca br. – przez aplikację na stronie fundacja.bzwbk.pl. Zwycięzców poznamy 21 sierpnia br. Fundacja przygotowała 225 grantów po 4 tys. zł, 50 po 7 tys. zł i 25 po 10 tys. zł. Dodatkowo przygotowano nagrody finansowe dla projektów, które w dniach 21 – 28 sierpnia br. zbiorą najwięcej głosów internautów.

Szczaw z sucholeskich łąk
Kilkadziesiąt metrów dalej znaleźliśmy inne stoisko, w którym gotowano gar… zielonej zupy, czyli po prostu kremu szczawiowego. W garze mieszał Roman Kosmalski, szef kuchni w restauracji Gusto Food&Wine. Zanim jeszcze potrawa była gotowa, do stoiska ustawiła się długa kolejka łakomczuchów. Każdy z nich dostał pełen talerzyk, a w zamian musiał odgadnąć jak najwięcej składników zupy. Najlepsi mogli wygrać książki kucharskie. Skąd pomysł na taki konkurs?
– Pomysł jest mój – mówi Agnieszka Olejniczak-Gros. – Jestem nauczycielką w Technikum Gastronomicznym w Murowanej Goślinie. – Podczas imprezy „Wiecie co jecie w poznańskim powiecie” poznałam Witolda Wróbla, znawcę sztuki kulinarnej i propagatora tradycyjnej żywności. I to m.in. z nim organizujemy tę akcję.
– Traktuję tę akcję jako pierwszą w Suchym Lesie lekcję ekologii – mówi nam W. Wróbel. – Zupa jest tu ideą, a kolor zielony symbolizuje właśnie ekologię. Chodzi zresztą nie tylko o ekologię, ale i produkty regionalne, czyli o to, żebyśmy jedli boczek ze świni złotnickiej, rasy pierwotnej z naszej najbliższej okolicy, no i oczywiście szczaw z sucholeskich łąk.
– My z kolei chcieliśmy wyjść z naszą restauracją na zewnątrz – mówi Natalia Zieja, menedżer hotelu Ilonn, w ramach którego działa lokal Gusto Food&Wine. – Traktujemy ten projekt jak nasze małe dziecko.
Dwa kroki od nas zupę kosztowali wójtowie Grzegorz Wojtera i Marcin Buliński.
– Dobra szczawiówka, jak u mamy – komplementowali.
Jeśli ktoś miał ochotę na drugie danie, to kilka metrów dalej, w restauracyjnym food trucku można było kupić burgery, w tym wegańskie z cieciorką i soczewicą.
Tymczasem ulicami Suchego Lasu maszerowali członkowie orkiestr dętych, nie tylko z Chludowa, ale i z Rogoźna, Rostarzewa i Murowanej Gośliny. Wśród wielu innych muzyków, szła także grająca na flecie poprzecznym jedenastoletnia Julka Bartyńska z Golęczewa. Kibicowały jej mama Beata, była nauczycielka Justyna Mikołajczak, również z Golęczewa, a także Krzysztof Szymański, który przyjechał do Suchego Lasu z poznańskich Winogradów.
– Trzy lata temu byłyśmy z córką zauroczone występem Orkiestry Dętej Chludowo w dniu Bożego Ciała – wyznaje pani Beata. – No i proszę, teraz Julka sama gra w orkiestrze – cieszy się. – Kapelmistrz, wymagający, ale serdeczny, zaraził ją entuzjazmem, namówił nawet na szkołę muzyczną.

Mamy Złoty Róg!
Muzyków i mieszkańców Suchego Lasu serdecznie powitali ze sceny wójt Grzegorz Wojtera, prowadzący imprezę red. Andrzej Ogórkiewicz z Radia Merkury, a także zaproszeni goście z zaprzyjaźnionych gmin: wójt Bronisław Stoch z Poronina oraz przedstawiciele niemieckiego Isernhagen i węgierskiego Tamási. Burzę oklasków zebrał wójt Wojtera, który bez najmniejszego problemu, w ciągu kilku sekund przetłumaczył wypowiedź z węgierskiego na polski.
– Miałem tekst wcześniej zapisany na kartce – tłumaczył ze śmiechem gospodarz gminy.
Orkiestry grały pod sceną czasem razem, a czasem osobno. Wysłuchaliśmy wielu znanych utworów, a w tym m.in. hymnu Unii Europejskiej, czyli „Ody do radości” Ludwiga van Beethovena. Wszyscy zagrali znakomicie, ale ostatecznie „Złoty Róg”, czyli główną nagrodę przyznano Orkiestrze Dętej Chludowo. Nagrodę wręczyli wspólnie wójt Wojtera oraz Mariusz Polarczyk z Polskiego Związku Chórów i Orkiestr „Macierz”.
Ukoronowaniem dnia był występ Zbigniewa Górnego z przyjaciółmi, wśród których znaleźli się członkowie poznańskiej grupy Ukulele, warszawskiego Kwartetu Rampa, a także Katarzyna Jamróz, Olga Bończyk i Władysław Grzywa. Przez sceną natychmiast zebrał się gęsty tłum. Nawet pogoda zamarła w oczekiwaniu na koncert, bo nagle ustał kropiący do tej pory deszcz.
– Widać, że nadchodzi lato – cieszył się Zbigniew Górny.
A potem było już tylko skocznie i radośnie, choć na pewno nie discopolowo. Były za to ponadczasowe szlagiery rocka i piosenki kabaretowej. Usłyszeliśmy m.in. „Passengera” Iggy’ego Popa, „Szklaną pogodę” Lombardu, „Autobiografię” Perfectu, piosenkę „Kaziu, zakochaj się” Jeremiego Przybory czy „Historię jednej znajomości” Krzysztofa Klenczona.
Na zakończenie imprezy mogliśmy podziwiać światła na niebie. Tym razem jednak nie były to ognie sztuczne, lecz promienie z lasera.

Krzysztof Ulanowski