W Złotnikach Wsi odbył się kolejny festyn z okazji Dnia Dziecka. I po raz kolejny zakończył się sukcesem. Przybyło ok. 200 osób, nie tylko mieszkańcy sołectwa.
Wśród tych z zewnątrz znaleźli się też przedstawiciele władz gminy: przewodnicząca Rady Gminy Małgorzata Salwa-Haibach, szef klubu Gmina Razem Michał Przybylski oraz radny Krzysztof Pilas.
Jednak festyn nie był dla władz, a dla zwykłych mieszkańców, tych dużych i tych małych. Maluchy znakomicie bawiły się na dmuchańcach, w tym m.in. na zjeżdżalni, na którą wcale nie tak łatwo było się wspiąć. Sporym zainteresowaniem cieszyły się też szczudła. Zabrakło tylko malowania buziek. Przypomnijmy, że w zeszłym roku dziecięce buzie osobiście malowała sołtys Ewa Korek, a pomagała jej w tym jej siostra Maja Krause.
– W tym roku zrezygnowałyśmy z malowania – informuje nas pani sołtys. – Nie żałuję tej decyzji. Dzieci miały masę innych atrakcji, a ja czas na to, żeby się zająć innymi uczestnikami festynu.
Malowania buziek zabrakło, za to o wiele więcej było ciasta. Tradycyjnie pączki miał upiec usmażyć pan Jacek, w pewnym momencie uprzedził jednak, że tym razem nie da rady.
– Zgłosiła się więc moja mama Jola, która obiecała przygotować chruściki – mówi Ewa Korek. – A potem okazało się, że pan Jacek jednak pączki usmażył. Do tego inne gospodynie upiekły tyle ciast, że słodkiego nam naprawdę nie brakowało – uśmiecha się.
A jeśli ktoś nie przepada za słodkim, miał jeszcze konkret. Zupę tradycyjnie serwowała firma Grochówka z Napachania, a nad stawem mieszkańcy piekli kiełbaski nad ogniskiem lub na grillu. Kiełbaski dostarczył pan Zbyszek. Nie zabrakło też złocistego napoju do popicia. Napój wydawał spragnionym Stanisław Korek, mąż pani sołtys.
Jak ktoś chciał, mógł się nawet poopalać. Nad stawem pojawił się bowiem nowy, mięciutki piasek, który aż zachęcał do tego, żeby się na nim położyć. Przypomnijmy, że wcześniej plaża została podtopiona, a stary piasek spłynął do stawu.
Po takim festynie „na bogato” nietrudno przytyć. Na szczęście była też muzyka i uczestnicy zbędne kalorie po prostu… wytańczyli. Potańcówka trwała do drugiej nad ranem.
– A kiedy się skończyła, moi kochani mieszkańcy wcale nie rozeszli się do domów, tylko pomogli mi cały ten teren uprzątnąć – chwali Ewa Korek. – W połowie sierpnia pani sołtys zorganizowała wycieczkę do wrocławskiego ZOO (relacja w kolejnym numerze).
Krzysztof Ulanowski