Wszystkie barwy świata przelane na płótno. Możemy być za to wdzięczni sucholeskiej artystce.
Malarka Zofia Iwińska z klubu „Dębowy Liść” miała swoją pierwszą wystawę w Domu Trzeźwości przy Alejach Marcinkowskiego w Poznaniu. Na wernisażu nie brakowało koleżanek artystki z sucholeskiego klubu, ale byli też poznaniacy.
Kobiety świata
Wszyscy podziwiali barwne, pozytywne, radosne w swojej wymowie obrazy. Imprezę prowadził Ryszard Dubiecki.
– Mam już 75 lat – powiedziała nam Zofia Iwińska. – Prace manualne pociągały mnie od małego dziecka. Na drutach i szydełku robiłam firany i biżuterię. Próbowałam też malować, ot tak, dla przyjemności.
Na serio pani Zofia zajęła się jednak malarstwem, kiedy zaczęła przychodzić na spotkania w „Dębowym Liściu”.
– Bardzo podziwiałam inne malarki – wyznaje. – W pewnym momencie instruktorka zaproponowała mi, żebym sama pokazała, co potrafię. No to pokazałam. Wtedy się dowiedziałam, że mam talent.
Jako klubowiczka pani Zofia maluje od siedmiu lat. W tym czasie powstało ok. 130 prac. Bardzo różnych.
– Lubię podróżować, więc stworzyłam cykl, który nazwałam „Kobiety świata” – wyjawia nasza rozmówczyni. – W ramach tego cyklu powstały portrety Kubanki, Hiszpanki, Afrykanki, Hinduski, a nawet Indianki.
Dlaczego akurat Kubanka? Artystka była na Kubie, zrobiła zdjęcie kolorowo przyodzianej kobiecie, a dopiero potem pomyślała, że namaluje jej portret.
Portret naczelnej
Spod pędzla pani Zofii wyszły też portrety Polek, w tym naszej redaktor naczelnej Agnieszki Łęckiej.
– Widziałam w gazecie zdjęcia z wianków – wyjaśnia. – Były na nich różne osoby, ale akurat w pani Agnieszce coś mnie ujęło. Więc ją namalowałam. No, a jak komuś spodoba się portret, to daję mu go w prezencie.
W taki sposób w posiadanie swoich portretów weszło wielu krewnych i przyjaciół pani Zofii.
– Jeśli znajduję czyjeś fajne zdjęcie na Facebooku, robię z tego obraz – wyjawia malarka. – Na wernisażu była moja przyjaciółka, która ze zdziwieniem odkryła swój portret wśród wystawionych prac – uśmiecha się.
Do przyjaciół artystki należy także Ryszard Tasarz, radny i strażak. Pani Zofia namalowała dwa obrazy, które podarowała następnie Ochotniczej Straży Pożarnej w Suchym Lesie. Oba zdobią teraz ściany remizy. Oba przedstawiają strażaków po akcji. Strażak z opuszczoną głową to właśnie pan Ryszard.
– Różnie można to interpretować – mówi malarka. – Może akcja się nie powiodła, a może strażak jest po prostu zmęczony…
Pejzaże świata
Czasem znajomi sami proszą o namalowanie portretu. Artystka nie przepada za tymi prośbami.
– Zawsze obawiam się, że efekt finalny może się zamawiającemu nie spodobać – wzdycha. – A kiedy maluję z własnej inicjatywy, nie ma to już takiego znaczenia.
Z własnej inicjatywy Zofia Iwińska namalowała portret pięknej kobiety, którą znalazła na zdjęciu w jakiejś gazecie. Dzieło spodobało się córce malarki, która poprosiła o więcej takich obrazów. Tak właśnie powstał cykl „Kobiety świata”. Portrety z tego cyklu trafiły do domu córki w Niemczech.
Inny cykl to „Kwiaty”, różnych gatunków. A teraz właśnie powstaje cykl kolejny – „Pejzaże świata”.
– Mam już Stary Rynek w Poznaniu, uliczkę w Toledo i Tadż Mahal w Agrze – uchyla rąbka tajemnicy artystka.
Prace, które widzimy na wystawie, są piękne. Czy można je kupić?
– Nie sprzedaję swoich obrazów – mówi stanowczo Zofia Iwińska. – Nie mam nawet czasu na działalność biznesową. Wolę podróżować. A maluję, co mi w duszy gra, dla przyjemności. Obrazy rozdaję znajomym i członkom rodziny. Ostatnio ktoś z rodziny zamówił u mnie kopię „Kobiet Algieru” Picassa, to namalowałam, choć oryginał wcale mnie nie zachwyca. Kopię dałam oczywiście w prezencie.
Skoro nie pieniądze, to co zachęca panią Zofię do twórczości?
– W klubie na osiedlu Grzybowym spotkałam sparaliżowaną panią na wózku – mówi artystka. – Zachwycała się moimi pracami. A malowanie to tylko 20 proc. talentu, reszta to ciężka praca. Dałam więc pani na wózku pędzel do ręki i nauczyłam ją malować.
Czy można sobie wyobrazić piękniejszą nagrodę dla artystki niż uśmiech na twarzy uczennicy?
Krzysztof Ulanowski