Fotoreporterem naszego „Magazynu” Maciejem Łuczkowskim, pracującym także jako złota rączka, nieustannie interesują się media regionalne i krajowe.
Maciej Łuczkowski z wykształcenia jest mechanikiem samochodowym, ale pracuje jako budowlaniec (kładł m.in. schody z granitogresu porcelanowego w gmachu Muzeum Narodowego w Poznaniu i stawiał kominek dla Adama Małysza), złota rączka (czyli tytułowy mąż na telefon), a dla naszej redakcji robi zdjęcia.
Telefony się urywały
Jako złota rączka Maciej podejmuje się wszelakich prac: od drobnych do nader skomplikowanych. Zdarzało się też, że robił za taksówkarza i zawoził starszą panią do szpitala.
„Złota rączka” brzmi świetnie, jednak „mąż na telefon” sprzedaje się znacznie lepiej. Skąd to hasło?
– Wymyśliłam je około siedmiu lat temu, kiedy mieszkałem jeszcze na poznańskim Grunwaldzie – wspomina Maciej Łuczkowski. – Dałem wtedy ogłoszenie w gazecie, dzięki czemu mogłem pomóc ludziom, którzy tej pomocy potrzebowali, a przy okazji zarobić.
Potem nasz kolega przeprowadził się do Suchego Lasu.
– Wtedy to w tajemnicy przed nim dałam ogłoszenie w naszej gazecie – uśmiecha się nasza redaktor naczelna Agnieszka Łęcka. – Dzięki temu Maciej zyskał szansę na podbicie sucholeskiego rynku.
– Ogłoszenie w „Sucholeskim Magazynie Mieszkańców Gminy” zadziałało – przyznaje Maciej Łuczkowski. – Telefony zaczęły się urywać, a ja zacząłem jeździć do klientów z jednego końca gminy na drugi. Ze względów czasowych nie zawsze byłem w stanie do każdego dojechać; czasem musiałem prosić o pomoc sprawdzonych kolegów.
Warto wiedzieć, że nasz kolega remontuje też całe domy. Od 17 lat współpracuje zresztą w tym zakresie z poznańską malarką i projektantką Agnieszką Frąckowiak (o tej utalentowanej poznaniance obszernie już pisaliśmy w numerach z marca i grudnia 2015 r.).
– Moja współpraca z Agnieszką Frąckowiak rozpoczęła się 17 lat temu, kiedy ona projektowała kominki, a ja je budowałem – wspomina Maciek. – Potem Agnieszka założyła własną firmę, ale nie zapomniała o mnie. Kiedy ma zlecenie, często prosi mnie o współpracę, bo wie, że nie zawiodę.
Propozycje do odrzucenia
Grzecznie odmawia tylko tym klientkom (a także klientom, bo i z ich strony padały rozmaite propozycje), które hasło „mąż na telefon” rozumieją zbyt dosłownie. Za to po godzinach pracy zamienia robocze ciuchy na fartuch, w którym gotuje obiady i piecze ciasta. Jego sernikami już od trzech lat zajadają się uczestnicy Wigilii na osiedlu Grzybowym. A w ubiegłym roku sernik Macieja trafił także na Święto Plonów w Złotnikach. Innymi słowy nasz kolega to prawdziwy człowiek renesansu.
Jakie zlecenia otrzymuje „mąż na telefon”? Często panie domu wołają go do przysłowiowego cieknącego kranu, ale bywa też, że to panowie proszą Maćka, żeby wbił gwóźdź w ścianę. Z pewnością potrafiliby to zrobić sami, jednak tłumaczą, że musieliby specjalnie jechać do Castoramy po młotek i gwoździe, a „mąż na telefon” ma potrzebny zestaw pod ręką i posługuje się nim sprawniej. A pewnego razu pewien mąż tłumaczył, że nie mógł naprawić drobnej usterki kabiny prysznicowej, bo… kabina należy do żony i on tam nie wchodzi.
– Bywały też bardziej skomplikowane prace, które zlecali mi mężczyźni – śmieje się Maciej Łuczkowski. – Upewniali się tylko, czy zdążę przed powrotem żony do domu. Dzięki mnie mogli zabłysnąć przed swoimi paniami – mruży oko.
Jak już wspomnieliśmy, kiedy pojawiło się ogłoszenie o „mężu na telefon”, zlecenia z terenu gminy Suchy Las i jej okolic zaczęły spływać lawinowo. Nic zatem dziwnego, że po jakimś czasie Maciejem zainteresowały się media, najpierw regionalne, a potem także te krajowe.
Naprawia po psujach
Jako pierwsza zadzwoniła trzy lata temu red. Joanna Leśniewska, dziennikarka wielkopolskiego dodatku do „Gazety Wyborczej”, która w sążnistym reportażu opisała Macieja jako człowieka, który nie tylko poradzi sobie z usterkami, nawet tymi drobnymi, do których większości fachowców przyjeżdżać się „nie opłaca”, ale i poprawi po tychże fachowcach ich fuszerki.
O właśnie, inni fachowcy? Jak reagują na konkurencję ze strony męża na telefon?
– Nie wszyscy są szczęśliwi – przyznaje Maciek. – Słyszałem już komentarze, że psuję rynek. Czy to jednak moja wina, że trzeba po nich poprawiać? – pyta retorycznie i trudno odmówić mu racji.
Potem tekst o naszym koledze pojawił się w ogólnopolskim tygodniku „Takie jest życie”, a w tym miesiącu Maciej Łuczkowski wraz z redaktor Agnieszką Łęcką gościli w Radiu Poznań, w programie „Mała Czarna”.
Która z redakcji zgłosi się do nas jako następna? Tego jeszcze nie wiemy, ale naprawdę nie zdziwimy się, jeśli do Macieja zadzwoni ktoś z BBC lub CNN. Bo niby dlaczego nie, skoro światowe media pisały już o dwojgu z poznańskich radnych. W dodatku radni ci stali się sławni, bo wtrącali się w życie seksualne zwierząt z poznańskiego zoo, zaś nasz Maciek zasłużył sobie na zainteresowanie mediów własnym talentem i ciężką pracą.
Krzysztof Ulanowski