Powiatowy Urząd Pracy już po raz 17 opublikował raport dotyczący bezrobocia absolwentów szkół ponadgimnazjalnych Poznania i powiatu.
Stopa bezrobocia w aglomeracji poznańskiej wynosi średnio 2 proc., w tym dla Poznania 1,8 proc., a dla powiatu 2,2 proc. Dla porównania, w województwie bezrobocie wynosi 4,6 proc., a dla kraju 7,7 proc.
Lepszy kucharz niż magister?
W ciągu ostatniego roku szkoły aglomeracji poznańskiej opuściło ponad 40,5 tys. absolwentów, a liczba rejestrujących się w PUP osób do 25 roku życia spadła aż o 27 proc. Obecnie zatrudnienia przez PUP szukają 822 osoby, co stanowi 7,4 proc. wszystkich zarejestrowanych i jest to najmniej od 2000 r. W porównaniu do poprzednich 12 miesięcy liczba ta spadła o 309 osoby. W sumie w poznańskim PUP na początku marca zarejestrowanych było prawie 11 tys. bezrobotnych, czyli o ponad 2,3 tys. osób mniej, niż rok temu. Dzisiaj największy problem w znalezieniu zatrudnienia mają absolwenci szkół wyższych. Stanowią oni blisko 65 proc. wszystkich absolwentów rejestrujących się w PUP. W tym roku bezrobocie wśród absolwentów z wyższym wykształceniem wzrosło w aglomeracji poznańskiej o 8 proc. Poszukiwani są za to kucharze, handlowcy, ślusarze i stolarze, a ponadto absolwenci takich specjalności jak mechanik samochodowy, specjalista zabudowy i robót wykończeniowych i fryzjer.
– Raport potwierdza skuteczność naszych działań w oświacie – nie ma wątpliwości starosta Jan Grabkowski. – Stawiamy na kształcenie dualne i klasy patronackie w kształceniu zawodowym. Pracodawcy coraz częściej pytają kandydatów, jaką szkołę ukończyli, czy zdobyli już jakieś doświadczenie. Współpracujemy z takimi pracodawcami jak VW, Solaris czy SKF i sprawiamy, że wyedukowani, dobrzy, sprawdzeni fachowcy stanowią najmniej liczną grupę bezrobotnych.
Wykształciuch sobie radzi?
No dobrze, ale dlaczego tak kiepsko z ofertami dla magistrów?
– Należy pamiętać, że mówimy tylko ofertach, jakie wpływają do Powiatowego Urzędu Pracy, a tych dla osób z wykształceniem wyższym jest najmniej – wyjaśniał Zygmunt Jeżewski z Zarządu Powiatu. – Może tak być, że osoby te są bardziej samodzielne i nie potrzebują takiego wsparcia, jakie dają urzędy pracy – dodaje.
Żeby jednak nie było zbyt optymistycznie, trzeba przypomnieć, że ponad połowa Polaków zarabia nie więcej niż 2350 zł na rękę (w Wielkopolsce płace są niższe niż średnia krajowa), a okres poszukiwania zatrudnienia przekracza średnio 12 miesięcy i należy do najdłuższych w Unii Europejskiej.
Niedobór przeradza się w nadmiar
Zastępca dyrektora PUP Małgorzata Pawlak zauważa natomiast, że bez problemów pracę znajdują fizjoterapeuci, pielęgniarki, fachowcy z branży informatycznej, marketingowcy oraz ekonomiści.
– Następuje też wzrost liczby ofert – przekonuje M. Pawlak. – W 2015 r. mieliśmy 21 tys. pytań o pracowników, w roku ubiegłym już 27 tys., a od początku tego roku do kwietnia aż 11 tys.
Nowym zjawiskiem jest poszukiwanie pracowników zagranicznych, z czym muszą się liczyć ci, którzy kończą polskie szkoły. W 2015 roku wydano ponad 17 tys. oświadczeń o zatrudnieniu obywateli innych krajów (głównie Ukrainy), to w roku ubiegłym takich dokumentów było już ponad 44 tys., a od stycznia do maja tego roku ich liczba przekroczyła 26 tys.
Jakie wnioski? Najważniejsze to konieczność podnoszenia jakości kształcenia oraz dostosowywania jego kierunków do potrzeb lokalnego rynku pracy. Trzeba współpracować z lokalnymi pracodawcami, rzemieślnikami, stawiać na praktyki i staże. Autorzy przedstawionej analizy postulują elastyczne i szybkie reagowanie na zmieniającą się sytuację poprzez np. uruchamianie nowych kierunków. Podkreślają jednak także konieczność prognozowania tychże zmian.
Piotr Górski