Wszystko zaczęło się, kiedy sołtys Złotnik Wsi Ewa Korek wsiadła do auta, żeby zawieźć dzieci do szkoły. A po drodze zajrzała nad pięknie urządzony Staw Złotnicki.
– Lubię doglądać tego terenu, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku – wyjaśniła nam. – Tym razem coś wyraźnie było nie tak. Po powierzchni wody płynęło jakieś zwierzę. Moja pierwsza myśl, że to szczur, bo jakiś czas temu mieliśmy nad stawem plagę szczurów. Kiedy jednak zwierzak wyszedł z wody, okazał się o wiele większy od szczura. Jakiś potwór! Sama już nie wiedziałam, czy to bóbr czy może nutria albo wydra. Chwyciłam komórkę, żeby zrobić zdjęcie, ale wtedy właśnie potwór dał nura z powrotem.
W tym momencie pani sołtys pomyślała, że jeśli przybyszem jest bóbr, to zagrożone mogą być piękne wierzby, które rosną nad stawem. Zadzwoniła więc na straż gminną. Strażnicy podjechali i potwierdzili, że tajemnicze zwierzę to bóbr. Nadchodził weekend, którego drzewa mogły nie przeżyć. Dzięki pomocy strażników i zastępcy wójta Marcina Bulińskiego pani Ewa skontaktowała się więc ze specjalistą od dzikich zwierząt, który przyjechał nad staw w sobotę. Bóbr jest pod częściową ochroną, po 15 marca nie można go zastrzelić, ale można odstraszyć za pomocą środków zapachowych. I takie właśnie zapachowe granulki rozsypał specjalista.
– Specjalistę zastanowiła jednak jedna rzecz – kontynuuje nasza rozmówczyni. – Przez cały czas nadciągały zastępy ciekawskich, którzy obserwowali i fotografowali bobra. Zwierzak nie uciekał, nie okazywał niepokoju. A stąd wniosek, że być może jest chory. To ważna informacja, bo gdyby środki odstraszające nie zadziałały, chorego można by odłowić i przekazać do centrum rehabilitacji dzikich zwierząt.
Inna opcja to specjalne i dość drogie obręcze na drzewach, które być może powstrzymałyby ssaka przed ich ścięciem. A być może nie. Na szczęście najprawdopodobniej nie będziemy musieli się o tym przekonywać.
– Już kilka dni później mój mąż widział bobra spacerującego obok zabytkowego muru, jakieś pół kilometra od stawu – informuje pani sołtys. – Teraz trzymajmy kciuki, żeby nie wrócił z rodziną. Bo zdążył już zrobić dziury w skarpie i zniszczyć faszynę…
Krzysztof Ulanowski