W ramach cyklu debat Klubu Obywatelskiego rozmawiali tym razem wielkopolscy samorządowcy. Ich dyskusję można streścić w zdaniu: za obowiązkami winny iść uprawnienia, a za uprawnieniami pieniądze.
Marcową debatę Klubu Obywatelskiego Poznań otworzyła posłanka Monika Wielichowska, która wyraziła ubolewanie, że władza centralna, rozdzielając fundusze, podzieliła samorząd terytorialny na ten z Polski PiS i na ten z Polski, która PiS-u nie chce.
Co wolno wojewodzie?
Prowadzący Leszek Wojtasiak zapytał, czy nadal w Polsce potrzebujemy wojewodów.
– Mamy przecież zaufanie do samorządów – zauważył.
– To kwestia przyjętego modelu państwa – odparł marszałek Marek Woźniak. – W Polsce obecna władza wprowadza model skrajnie scentralizowany, choć w czasach reformy Jerzego Buzka wprowadzaliśmy model zdecentralizowany. Wojewodów wtedy pozostawiliśmy, jak zakładaliśmy, na okres przejściowy. Model ten następnie, przez przenoszenie kompetencji, ewoluował w kierunku większej decentralizacji.
Mówca dodał, że w dzisiejszej sytuacji politycznej trudno sobie jednak wyobrazić np. marszałka Wielkopolski wykonującego polecenia premiera.
– Tak czy inaczej wojewoda na pewno nie powinien rozdawać tekturek z kwotami w różnych miejscowościach – kontynuował M. Woźniak. – To na pewno jest zaprzeczeniem istoty tej funkcji.
– Ja dziś takiego dylematu nie mam – oświadczył starosta Jan Grabkowski. – Państwo jest już tak skopane, że mnie jest obojętne, czy wojewoda jest czy go nie ma. Istotne dla mnie jest, żeby państwo znów zaczęło działać.
Słowa tracą sens
Mówca zastrzegł też, że jeśli chodzi o samorząd, cofamy się nie od sześciu, lecz już od 20 lat. Nie ukrywał jednak, którą z sił politycznych uważa za jednoznacznie złą.
– Nie mówicie przy mnie „prawo i sprawiedliwość”, bo mam do tych słów szacunek, a dziś przestały cokolwiek znaczyć – westchnął. – Nadeszły czasy, w których musimy bronić się przed centralizacją. I zastanawiać, jak zabezpieczyć państwo przed draństwem.
– Ani to prawo, ani sprawiedliwość, a i spójnik „i” nie pasuje, bo spójnik łączy, a oni dzielą – zgodziła się posłanka Wielichowska.
– Byłbym za połączeniem funkcji marszałka i wojewody. I tym samym utworzeniem państwa federalnego – wrócił tymczasem do tematu prezydent Jacek Jaśkowiak. – Delegujmy na dół zarówno uprawnienia, jak obowiązki. Model państwa przyjęty 30 lat temu wymaga rozważnej korekty. Niestety, Zjednoczona Prawica to państwo degeneruje – skonstatował z goryczą.
– PiS świetnie rozumie, że kto ma pieniądze, ten ma władzę – pokiwał głową prezydent Piły Piotr Głowski. – Dlatego coraz większe sumy przekazuje wojewodom, choć to na marszałku spoczywa większa odpowiedzialność. Jeśli pandemia potrwa jeszcze kilka lat, dojdziemy do zarządzania dekretami – prognozował.
– Cały system ochrony zdrowia został obnażony przez pandemię i nasze szpitale nie są wyjątkiem – zauważył starosta Grabkowski. – Pod zarządem samorządów, powiatów i marszałków, jest kilkaset szpitali w kraju. Wiele z tych szpitali tonie w długach, co jest zasługą złego systemu. Dobrą ideą były kasy chorych, zło zaczęło się razem z NFZ-em – wyraził przekonanie. – Rząd sobie ewidentnie nie radzi. Ja budowałem szpital przez 20 lat, a teraz oni mówią, że go znacjonalizują – nie krył goryczy.
Janosik jest bezlitosny
Starosta polemizował też z popularną opinią, że powiat poznański jest bogaty.
– Owszem, mamy 450 mln zł budżetu, ale „Janosik” zabiera nam 10 proc., podczas gdy miastom 2 proc. – wskazał. – Zawarliśmy więc porozumienie z Poznaniem, wójtami i burmistrzami: jeśli do zrealizowania jest duża inwestycja, realizujemy ją w ramach Metropolii, a marszałek dorzuca nam pieniądze z UE.
Marszałek Woźniak odniósł się do kwestii służby zdrowia:
– Nie wiadomo, co będzie ze szpitalami. Może do tych, którym jest trudniej, rząd wyśle na kilka lat swoich „komisarzy”. W moim odczuciu rządzący zaczynają, jak ja to nazywam, z drugiego końca kija. Najpierw przecież powinni określić standardy, co jest w którym niezbędne. Dziś chirurg jeździ pomiędzy szpitalami i w każdym wykonuje po dwa zabiegi. To przecież marnowanie czasu na przejazdy.
Dowodzenie po sowiecku
Mówca zauważył też, że władzę boli to, że część pieniędzy nadal jest w gestii samorządów.
– Choć władza by sama chętnie dawała samorządowi pieniądze, o ile samorząd ten byłby pokorny i potulny – ironizował gorzko. – Krajowy Plan Odbudowy to skrajnie scentralizowany instrument. Wydawanie decyzji odnośnie naszych szpitali przypomina często dowodzenie w stylu sowieckim. To objaw desperacji ze strony rządzących, który potwierdza, że nie są oni przygotowani do obecnych wyzwań.
– Sam ostro krytykuję rząd – zauważył prezydent Jacek Jaśkowiak. – Staram się być wyrazisty i nazywać rzeczy po imieniu, jeśli widzę działania, które grożą negatywnymi skutkami. Czy to mi przeszkadza w realizacji zadań? Chyba nie. PiS w odpowiedzi raczej sugeruje, że pewne rzeczy przemyśli, ale ja mógłbym być łagodniejszy w krytyce. Ja z kolei staram się nie krytykować wszystkiego hurtem, muszę mieć przekonanie, że w tej konkretnej sprawie krytyka jest słuszna. Duże miasta i tak nie należą do ulubieńców rządzących, sądzę natomiast, że moja krytyka pozwala Zjednoczonej Prawicy na likwidację choć części patologii wynikającej z ich działań – wyraził ostrożny optymizm.
– Ustalanie struktur państwa pod własne potrzeby jest czymś najgorszym dla państwa i jego przyszłości – podsumował prezydent Głowski. – Trzeba patrzeć w dalszej perspektywie. Nie ma lepszego rozwiązania niż samorząd terytorialny, a samorząd na poziomie gminy potrafi rozwiązać prawie wszystkie problemy – wyraził opinię. – Nikt nie wie lepiej niż mieszkaniec, gdzie powinien zostać ułożony chodnik. A najbliżej mieszkańca jest radny miejski lub gminny.
Gwiazdor z workiem bejmów
A jakie problemy stoją dziś przed samorządem?
– Spada wysokość subwencji, jeśli chodzi o procent całości wydatków na oświatę – dał przykład mówca. – Jesteśmy więc coraz biedniejsi. Jeśli więc w przyszłości przyjadą wojewoda i poseł z workiem pieniędzy, to zrobią zaplanowane wrażenie. Silny uprawnieniami samorząd to za mało, musi to być też samorząd dobrze dofinansowany – podkreślił.
Na zakończenie prezydent zwrócił uwagę, że mieszkańcy się nie zastanawiają, czy drogi są gminne, powiatowe czy wojewódzkie. Drogi mają być dobre.
– Chciałbym mieć w Polsce rząd lokalny, regionalny, jak w Republice Federalnej Niemiec – wyraził życzenie starosta Jan Grabkowski. – Duszę bym oddał za dobre działanie państwa. Cieszę się z naszych rozmów, dają mi siłę do dalszego funkcjonowania, zwłaszcza w dobie pandemii – wyznał na koniec.
Krzysztof Ulanowski