ABC Kuchni, 3 Kolory, Joy-lody naturalne, Kolekcja Smaków to znane poznaniakom oraz mieszkańcom gminy Suchy Las marki działające w ramach grupy ABC Kuchni, których właścicielami są Magdalena i Hieronim Jurga. Dziś to już spółka rodzinna, która w zeszłym roku obchodziła swoje srebrne gody – 25-lecie istnienia. O niełatwych początkach, rozwoju i dzisiejszych sukcesach rozmawiamy z prezesem ABC Kuchni Hieronimem Jurgą.
–Dziś, po przeszło ćwierćwieczu istnienia firmy, mogą Państwo śmiało mówić o sukcesie, firma jest rozpoznawalna i ma swoich stałych klientów. Co Pana zdaniem o tym zadecydowało?
Złożyło się na to wiele czynników. W życiu, a szczególnie w działalności gospodarczej jest bardzo ważne, aby mieć szczęście do ludzi. A ja miałem dużo szczęścia, trafiając szczególnie na niwie zawodowej na wspaniałych ludzi. Jeśli dodać do tego duże zaangażowanie i dobre przygotowanie zawodowe, można liczyć na sukces. Od samego początku mocno mnie wspiera żona Magdalena, obecnie wiceprezes firmy. Przy okazji przez te 25 lat wyszkoliliśmy sporą rzeszę młodych ludzi, którzy zaczynali praktyczną naukę zawodu w naszym zakładzie. Wiem jakie to ważne.
– A gdzie pan się uczył fachu?
Miałem okazję współpracować z wieloma wspaniałymi mistrzami kucharskimi. Umiejętności nabywałem w hotelu Merkury. Orbisowskie restauracje wówczas były w kraju topowe, a już w Poznaniu na pewno. Były to cenne podstawy do późniejszej kontynuacji kariery zawodowej, już na własny rachunek. W tamtych czasach zakłady pracy miały swoje placówki gastronomiczne. Między innymi w Sądzie Rejonowym w Poznaniu powstał na dwóch poziomach taki obiekt, którego przejęcie mi zaproponowano po 1989 roku. I wówczas powstała nasza pierwsza firma – Agmart (od imion córek, Agaty i Marty), która musiała w gospodarce rynkowej starać się o pozyskanie stałych klientów.
– Produkowaliście także dla odbiorców zewnętrznych…
Owszem, od samego początku działania podjęliśmy decyzję o produkowaniu również dla odbiorców zewnętrznych. Tak rozpoczęła się współpraca m. in. z „Piotrem i Pawłem”, która zaowocowała bardzo dynamicznym rozwojem. Szybko musiałem intensywnie poszukiwać nowych rozwiązań. Poszukiwania innego obiektu, z większym zapleczem kuchennym nie obfitowały w sukcesy, ale w końcu znalazłem w Suchym Lesie działkę i obiekt w stanie surowym. Rozpocząłem budowę, która zakończyła się w 2000 r. W 2001 r. rozpoczęliśmy działalność jako spółka z o.o. pod nazwą ABC Kuchni. Dziś ABC Kuchni jest już częściowo firmą rodzinną zatrudniającą ponad 50 osób. Prawie od początku działalności do firmy dołączyli teściowa i szwagier, później córki i zięć. Spółka rozwijała się bardzo dynamicznie, ale cały czas kładłem nacisk na rozwój działalności usługowej poprzez pozyskiwanie zleceń indywidualnych, cateringowych itp.
– A ten obiekt nad Maltą?
To była kolejna faza rozwoju, w poszukiwaniu nowych rozwiązań. Rynek zaczął się zmieniać. Zmieniły się gusty klientów, konkurencja spowodowała, że tego typu placówek zaczęło przybywać, sprzedaż zaczęła się zmieniać i trzeba było intensywnie poszukać nowych sposobów na prowadzenie działalności. Oprócz współpracy z innymi podmiotami położyliśmy nacisk na rozwój działalności usługowej i tak trafiliśmy nad Maltę. Musieliśmy w tym momencie znaleźć receptę na zaoferowanie naszym potencjalnym gościom czegoś, co by ich tam przyciągało. Ale największym atutem było to, że obiekt wyposażony był w sale konferencyjne, co przy jego usytuowaniu w miejscu, gdzie odbywają się różnego rodzaju wydarzenia sportowe, często wysokiej światowej rangi, przekonało mnie, że prowadzenie działalności restauratorskiej będzie tam miało sens przez cały rok. Po kilku latach okazało się, że była to trafna decyzja, gdyż 3 Kolory jako trzecia marka jest dziś rozpoznawalna.
– Czy każda z tych pięciu marek działa odrębnie, czy stanowi organizacyjnie jeden organizm?
ABC Kuchni jest firmą wiodącą, co powoduje że całość nazywamy Grupą ABC Kuchni, w skład której wchodzą te wszystkie marki. Nad Maltą prowadzimy obsługę gości restauracji, ogródek letni, lody naturalne JOY i działalność cateringową, zatem jak widać, taki układ wynika przede wszystkim z potrzeb. A zarówno lody, jak i desery naszej produkcji to przede wszystkim wynik wieloletnich doświadczeń, zaczerpniętych z najlepszych wzorców. Pierwsze lody uczyłem się robić w hotelu Merkury, a były to jedne z najlepszych lodów na rynku poznańskim. Prawdziwe naturalne lody, z prawdziwą laską wanilii, na śmietanie kremowej i likierze Goldwasser. Marka Joy lody naturalne oraz Kolekcja Smaków, są to produkty traktowane przez nas jako firmowe perełki, które oferujemy naszym gościom na wykwintnych bankietach i na co dzień w restauracjach. Kolekcja Smaków z dobrym winem to propozycja dla naszych gości na ciekawy prezent degustacyjny.
– A skąd nazwa 3 Kolory?
To pomysł mojej żony, która jest również malarką. Jej obrazy zdobią zarówno lokal w którym rozmawiamy (przy ul. Obornickiej), jak i ten nad Maltą. I nie chodziło tu jedynie o barwy, ale głównie o barwne życie. My zajmujemy się kulinariami, sztuką, sportem. I to są te trzy kolory – pasje, którymi ubarwiamy nasze życie, naszą pracę i ofertę dla naszych gości. Obecnie to wiodąca marka grupy ABC Kuchni: 3 Kolory Malta, 3 Kolory Suchy Las, 3 Kolory Catering.
– W Państwa działalności pojawia się również taka pozycja jak „Dzień Smakosza”. Na czym to polega i skąd pomysł na taką formę?
Jak to w życiu bywa, zadecydował przypadek. Prowadząc działalność gastronomiczną nie wyobrażam sobie, aby w ofercie nie było win albo w ogóle alkoholi. Poznałem bardzo sympatycznego człowieka, z wykształcenia prawnika, ale przy okazji znakomitego znawcę win, prowadzącego własną działalność handlową w tym zakresie. Podjęliśmy decyzję o wzajemnej promocji, organizując degustację win i potraw pn. „Dzień Smakosza”. Pierwsza letnia edycja Dnia Smakosza odbyła się po otwarciu restauracji 3 Kolory. W degustacji na polanie biesiadnej przy jeziorze Malta z oprawą muzyczną (koncert na wodzie) i konkursami wzięło udział ponad 500 osób.
Kolejna edycja odbyła się zimą, częściowo pod ogrzewanym namiotem i w plenerze. Uroczystość z kuchnią staropolską, z pieczonymi prosiakami, szynkami, ogniskiem, pokazem psów rasy husky, konkursami i oczywiście z oprawą muzyczną. Potem były jeszcze sylwestrowe Dni Smakosza w Filharmonii poznańskiej.
– „Sekret naszego powodzenia tkwi w tym, że tworzymy z pasją, a opinia klientów jest dla nas najważniejsza.” To fragment wypowiedzi, jaki znalazłem na Państwa stronie internetowej. W jaki sposób monitorują Państwo opinie klientów?
Swego czasu, kiedy jeszcze działaliśmy na terenie Sądu Rejonowego, powiedziałem rodzinie i pracownikom: jak przeprowadzimy się do nowej siedziby firmy, to dopiero zobaczymy jak odnajdziemy się na nowym wolnym rynku. Okazało się, że w nowym miejscu, w dobrze i nowocześnie wyposażonym zakładzie pojawiły się duże możliwości rozwoju i większa, stała rzesza klientów. A obecnie każda marka ma swój własny, codzienny monitoring portali internetowych, gdzie swoje opinie wyrażają jurorzy odwiedzający nasze restauracje i codzienni goście. Zarówno indywidualni, jak i ci, którzy zamawiają codzienny lunch poprzez firmy.
– A kto kreuje pomysły na nowości gastronomiczne? Pan czy może jest to osoba specjalnie się tym zajmująca?
Działamy z trzema wspaniałymi szefami kuchni, którzy swoje szlify zawodowe również zdobywali w najlepszych restauracjach i hotelach poznańskich i kraju. I to jest ten skarb i kuźnia pomysłów. Warto także zarządzanie firmą oprzeć na sprawdzonych wzorcach jak np. na leksykonie Jacka Welcha (jednego z najlepszych managerów świata), gdzie można znaleźć elementarne wskazówki, na czym polega różnica miedzy skutecznym zarządzaniem a rządzeniem. Zarządzanie personelem jest jednym z najważniejszych elementów prowadzenia działalności gospodarczej. Muszą to być działania partnerskie i zespołowe abyśmy mogli codziennie przekonywać naszych gości ,że w naszej ofercie są kolejne nowe „Smaki warte Poznania”.
– Kilka słów o sobie. Oprócz prowadzenia dużej firmy jest Pan podstarszym, wiceprezesem cechu. A przecież jeszcze czas dla rodziny, dla swoich zainteresowań… Jak Pan to godzi?
To przede wszystkim właściwa organizacja dnia pracy. Z cechem jestem związany już od dawna, natomiast z wiekiem przybywa doświadczeń i chęci ich spożytkowania. Kiedy np. załamał się rynek sprzedaży mięsa, należało znaleźć skuteczny sposób, aby mięso promować. Jeśli przestaniemy je produkować w kraju, to zaczniemy kupować mięso z Niemiec czy z Danii, a przecież my mamy zadbać o nasz krajowy rynek, aby nasi rolnicy produkowali, nasze zakłady to przetwarzały, a restauracje to serwowały. Moje działanie w cechu m.in. na tym polegają. Jestem z ramienia Rzemiosła Polskiego członkiem Rady Dialogu Społecznego przy ministerstwie rolnictwa. W ramach funduszu promocji mięsa drobiowego, wołowego czy wieprzowego trzeba wymyślać i wprowadzać skuteczną formułę tej promocji. Zrobiliśmy to już z sukcesem w kilkunastu miastach Polski. Przygotowujemy do degustacji potrawy z megapatelni, olbrzymiego kotła, prowadzimy warsztaty na scenie kulinarnej, naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego przygotowują porady i promocję dobrego żywienia, zagrodę wiejską dla dzieci, mamy oprawę muzyczną z gwiazdami sceny polskiej. Bardzo ciekawą uroczystością w ramach tych funduszy jest „Gęsina na imieninach” w Poznaniu, gdzie na św. Marcinie po paradzie wręczamy prezydentowi miasta symboliczną pieczoną gęś, z którą idziemy do stoiska Barki i tam te wszystkie gęsi porcjujemy, a pan prezydent serwuje je mieszkańcom Poznania.
– Udało się też zdobyć certyfikację Unii Europejskiej dla białej kiełbasy…
Zgadza się, dużym sukcesem jest też certyfikacja unijna naszej kiełbasy białej parzonej wielkopolskiej. Uczestniczymy w tym zakresie także w wielu promocyjnych działaniach. Będziemy miedzy innymi promować i serwować na najbliższym maratonie poznańskim wariacje na temat naszej certyfikowanej kiełbasy i nie tylko. Jeśli chodzi o te wszystkie działania, to wielka w tym zasługa naszego inspiratora, wielkiego społecznika, mecenasa polskiego rzemiosła i naszego przyjaciela Jacka Marcinkowskiego. Ale także nasza scena kulinarna jest obecna między innymi na targach edukacyjnych, gdzie podczas lekcji gotowania prezentujemy i serwujemy wiele potraw bezmięsnych. Takie Smaki warte Poznania także odnajdziecie Państwo w naszej ofercie .
– A zainteresowania pozazawodowe, pasje?
No cóż, jest ich wiele. Z wnukami będziemy właśnie kończyć sezon żeglarski w Kiekrzu. Przez wiele lat letnie wakacje były wykorzystywane do uprawiania windsurfingu. Mam też przygotowanie muzyczne. Jakże to ubarwia życie; w czasie rejsu z grupą przyjaciół trzeba coś ugotować, ale też i pośpiewać szanty. Teraz moim nadrzędnym celem jest sprawne zarządzanie firmą, ale też i sukcesja, która jeśli się uda, a wszystko na to wskazuje, bo firma ma stabilną pozycję na rynku, to będę mógł się poświęcić wnukom i rodzinie oraz działalności społecznej.
– Na koniec proszę powiedzieć, jaka jest Pańska recepta na sukces?
Już dawno uświadomiłem sobie, że miarą wartości człowieka jest jego praca. I nie mam na myśli tylko zarabiania pieniędzy. Cóż jest wart sportowiec, lekarz czy artysta, jeśli nie będzie się rozwijał? Moje dzieci najlepiej wiedzą, ile należy poświęcić czasu, aby osiągnąć sukcesy w sporcie, muzyce i innych pasjach i dziedzinach życia. W windsurfingu, aby czerpać z tego przyjemność, należy zapanować nad wiatrem, wodą i sprzętem.
– To chyba trudny sport?
Trzeba wiedzieć, jak to zrobić, ale kiedy się poczuje, że deska odkleja się od wody i zaczyna płynąć w ślizgu – to można poczuć, że się jest spełnionym i szczęśliwym! Ale aby nauczyć się dobrać do warunków odpowiedniej wielkości żagiel, statecznik, ułożyć linki trapezowe i stanąć w odpowiednim miejscu, to jest to olbrzymia praca i wiedza. I to jest moja recepta na sukces. Narty, tenis, brydż, to znowu praca, aby wykonać to dobrze. Bo jak pan usiądzie przy stole brydżowym w cztery osoby , to ważne jest, czy partner będzie z pana zadowolony. Do tego także potrzeba cały czas treningu, aby zakończyć partię brydżyka z sukcesem i zadowoleniem.
– A jak to wszystko pogodzić w czasie?
Umiejętnie nim gospodarować i nie marnować na rzeczy mało ważne. I to, co dla mnie jest najważniejsze: zachować porządek między rozumem a sercem.
Rozmawiał Ryszard Bączkowski
P.S. Nie jest moją intencją, aby wysławiać pod niebiosa mojego rozmówcę jako menadżera stworzonych przez niego firm. Ale kiedy rozmawia się z kimś, kto z jednej strony osiągniętymi sukcesami udowadnia, jak sprawnym jest biznesmenem, a z drugiej w swobodnej rozmowie jawi się być człowiekiem niezwykle poukładanym i wrażliwym, to łatwo sobie uzmysłowić, że czas przeznaczony na tę rozmowę nie był czasem straconym. Bo ilu spotyka się ludzi biznesu, którzy opierają swe działania na wzorcach Jacka Welcha i dla których ważna jest dbałość o porządek pomiędzy rozumem a sercem?…