Biegłem przez deszcz, biegała cała wieś

Kolejny, trzeci już Fighter i znowu sukces. W biegu na pięć oraz na 10 km uczestniczyło w sumie niemal 600 osób. Biegała nie tylko cała wieś, ale i cała Wielkopolska, a nawet cały świat, jako że w zawodach wystartował Chińczyk Weiding Zhang z Klubu Biegacza UEP.

To właśnie z „Chińskim Smokiem”, jak go poetycko nazywa rektor UEP Marian Gorynia, ścigałem się przez większą część trasy i w końcu z nim przegrałem. A wszystko zaczęło się tak miło. Kiedy na starcie ustawiłem się parę metrów za plecami rapera Jacka „Mezo” Mejera, ktoś mnie puknął w ramię.

Uczeń przerósł mistrza
To poznański dziennikarz Łukasz Kaźmierczak, którego jeszcze tak niedawno motywowałem do pokonania dystansu 20 km. Dziś obaj startujemy tylko na dychę, tyle że Łukasz chce złamać 38 minut, a ja po kontuzji i związanej z nią przerwie w treningach będę zadowolony, jeśli się zmieszczę w 45 minutach.
– Ja teraz trenuję pod okiem trenera, zresztą razem z Mezo – wyjaśnia mój były uczeń.
Tymczasem przemawiają organizatorzy: Mariusz Siebert i Artur Kujawiński z klubu Fighter. Przez moment jest wesoło, bo Artur przedstawia zastępcę wójta Marcina Bulińskiego jako… wicewojewodę wielkopolskiego.
– Nie szkodzi – mówi już po imprezie wójt Grzegorz Wojtera. – Skoro można łączyć funkcje, to niech mój zastępca będzie wojewodą, podsunę mu czasem coś do podpisu – żartuje.
Nagle pada strzał i startujemy. Mezo i Łukasz od razu znikają mi z ócz. Nawet nie próbuję ich gonić, bo byłoby to samobójstwo. Ale biegnie mi się nieźle – jest chłodno i nie ma słońca, więc nie grozi nam przegrzanie. Pod koniec nawet spada lekki deszczyk, który przyjemnie orzeźwia. Gdzieś do trzech czwartych trasy ścigam się ze wspomnianym wyżej „Chińskim Smokiem”, jednak potem Weiding wyprzedza mnie i na stadionie, na którym jest meta, widzę już tylko jego plecy. „Smok” wbiega na metę z czasem 43:05, a ja – 43:37. Pomiędzy nas wcisnął się jeszcze Seweryn Lipoński z poznańskiej „Wyborczej” z czasem 43:18. Z Weidingiem przegrałem, życiówki nie złamałem, ale i tak jestem zadowolony, bo widzę, że powoli odzyskuję formę po kontuzji. Poza tym okazałem się najszybszym biegaczem z mojego klubu Vege Runners (ale to być może dlatego, że żaden inny nie wystartował).

Przetarł pierwsze miejsce
Narzeka za to Łukasz Kaźmierczak, któremu nie udało się złamać 38 minut i wybiegał „tylko” 38:05. Na nie do końca szczęśliwego wygląda też zdobywca drugiego miejsca Paweł Tarasiuk z 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego, który wpadł na metę z niesamowitym czasem 32:53. Cóż z tego jednak, skoro na ostatnich 50 metrach wyprzedził go biegnący mu do tej pory na plecach Patryk Łukaszewski? Patryk uzyskał fenomenalny czas 32:48 i oczywiście zdobył pierwsze miejsce.
– Jestem zawodnikiem słabowidzącym, dlatego muszę biec za kimś – wyjaśnia zwycięzca, wielokrotny mistrz Polski w zawodach niepełnosprawnych i zdobywca siódmego miejsca w Mistrzostwach Świata w Lyonie. – Dzisiejszy bieg traktuję jako przetarcie, za tydzień startuję w Mistrzostwach Polski w Zielonej Górze – dodaje jeszcze.
Łukaszowi kibicuje jego narzeczona Daria. Oboje zaplanowali ślub na jesień.
– Dałem się wyprzedzić jak dziecko, a zwycięzcy gratuluję, wielki szacunek – mówi tymczasem Paweł Tarasiuk.
Pawła otaczają jego koledzy z 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego: Mateusz, Robert i Krzysztof. Wszyscy mieli wyniki pomiędzy 40 a 50 minut.
– W czym bieganie podobne jest do latania? – pytamy.
– Pilot, podobnie jak biegacz, musi być wytrzymały i wysportowany – odpowiadają, zastrzegając jednocześnie, że nie wszyscy są lotnikami. Wszyscy są natomiast pracownikami bazy i żołnierzami zawodowymi.

Suchy Las nie jest płaski!
Najszybszą kobietą na dychę okazuje się Kamila Bobińska z Drużyny Szpiku, która wybiegała czas 42:24. Marcin Niewczas, syn byłej radnej Katarzyny Niewczas, wbiegł na metę z czasem 44:09.
– Biegam dwa lata, ukończyłem dwa maratony i już trzeci raz startuję w Suchym Lesie – informuje. – Podobało mi się, bo była duża frekwencja, a pogoda przyjemna.
Marcinowi kibicował tata, który sam ceni aktywność fizyczną, bo na stadion przyjechał na rowerze.
– A propos pogody, chciałbym zdementować pogłoski, że dziś jest zimno, a Suchy Las jest płaski – śmieje się rektor Marian Gorynia, który wybiegał czas 46:30. – Biegacz trochę inaczej ocenia temperaturę i przewyższenia niż spacerowicz – dodaje tytułem wyjaśnienia.
No dobrze, dycha dychą, ale świetne czasy wykręcili też przecież biegnący na pięć kilometrów. Zwycięzca Dariusz Jankowski dotarł na metę w 16 minut i 50 sekund.
– Biegnę drugi w Suchym Lesie po raz drugi, dwa lata temu byłem czwarty, ale na dystansie 10 km – powiedział nam.
A na dystansie pięciu kilometrów w tym roku czwarte miejsce zajął… Jacek Mejer, czyli popularny raper Mezo, biegnący jak zawsze w koszulce Drużyny Szpiku.
– Było ciężko, znacznie trudniej biegnie się na 5 km niż na dychę, bo już gdzieś od drugiego kilometra trzeba ostro walczyć – tłumaczy Mezo. – Sytuacji nie ułatwiał też fakt, że jestem po dwóch koncertach – dodaje. – Ale i tak za rok będzie podium! – zapewnia.
Pokonać Smoka!
Tymczasem podium zdobyła Aneta Kotowska, najszybsza dziewczyna na piątkę, która wpadła na metę z czasem 22:59.
– Biegam krótko, to moje pierwsze zawody biegowe, do tej pory trenowałam pływanie – informuje. – Ale na pewno wrócę do Suchego Lasu za rok – deklaruje.
Po raz pierwszy biegł też Daniel, 14-letni poznaniak, który przeciął linię mety z czasem 25:39. Pierwszy raz w Suchym Lesie wystartowała też nasza strażniczka gminna Sylwia Szenk, która bieganie trenuje półtora roku. Pani Sylwia uzyskała czas 31:26.
– Podobało mi się, fajny doping – mówi krótko.
A skoro większość zawodników, z którymi rozmawialiśmy chce biec za rok i składa różne zobowiązania, zdeklaruję się i ja. Także pobiegnę za rok. I pokonam Chińskiego Smoka.

Krzysztof Ulanowski