Mistrzostwo nie jest dziełem przypadku…

– z Mateuszem Lipczyńskim, dwukrotnym tenisowym mistrzem Wielkopolski w roczniku 2006, oraz jego trenerem Mikołajem Łuczakiem – trzykrotnym Mistrzem Polski w tenisie rozmawia Karolina Bańka 

W ubiegłym roku Mateusz Lipczyński, jako 8-latek, zdobył tytuł Tenisowego Mistrza Wielkopolski w swojej kategorii wiekowej. W roku 2015 potwierdził swoje mistrzostwo i obronił tytuł.
Wszyscy, którzy po ubiegłorocznym finale mogliby jeszcze wątpić w talent i pracowitość reprezentanta Suchego Lasu, stracili złudzenia – Mateusz nie zamierza spocząć na laurach, ale bronić honoru naszej gminy na wielkopolskich (i ogólnopolskich) turniejach jeszcze przez wiele lat.

Mateuszu, gratulujemy podwójnego mistrzostwa. Które przyniosło Ci większą satysfakcję: pierwsze, czy tegoroczne, obronione po zaciekłej walce?
Mateusz Lipczyński: Każde zwycięstwo bardzo mnie cieszy. A im dalej, tym ciężej. Zatem w tym roku mam podwójną satysfakcję (śmiech).
Czy tegoroczne turnieje, ze względu na znacznie większą presję oczekiwań w stosunku do ubiegłorocznego mistrza, były dla Ciebie dużym obciążeniem psychicznym?
M.L.: Zdecydowanie tak. Tym bardziej, że mecze były cięższe. Gramy na większym korcie, spotkania są coraz dłuższe i bardziej zaciekłe. Dodatkowo straciłem sporo punktów podczas pierwszego turnieju i przez cały sezon musiałem je nadrabiać. Każda przegrana oznaczałaby stratę nie do odrobienia. Ale udało się!
Panie trenerze, czy wierzył Pan, że Mateusz obroni tytuł Mistrza Wielkopolski? Czy jego wysoka forma i dla Pana, pracującego z nim na co dzień, była zaskoczeniem?
Mikołaj Łuczak: Znam możliwości Mateusza, więc zawsze w niego wierzę, choć przyznaję, że nie przestaje mnie zadziwiać (śmiech). Ten sezon nie był łatwy. Pierwszy turniej Matusz rozegrał nieco słabiej, drugi bez problemu wygrał, a w trzecim zwyciężył „z marszu” – wprost po powrocie z rodzinnych wakacji. Praktycznie nie zdążyliśmy wznowić treningów, gdy musiał po 3-tygodniowej przerwie zagrać na najwyższym poziomie – i świetnie sobie poradził! Jak dotąd współpraca z Mateuszem przynosi mi same pozytywne niespodzianki.
Mateuszu, wciąż trenujesz pod okiem trenera na kortach w Jelonku…
M.L.: Tak, bez zmian. 4 razy w tygodniu mam treningi z trenerem. Dodatkowo w piątek jedną godzinę gram dla zabawy z moim tatą i młodszym bratem Krzysiem – on też trenuje tenis i muszę powiedzieć, że idzie mu całkiem nieźle, jak na takiego malucha. Trener Mikołaj twierdzi, że za kilka lat będzie dla mnie godnym przeciwnikiem. Ale to się okaże.
Panie trenerze, czy od ubiegłego roku plan treningowy Mateusza zmienił się?
M.Ł.: Plan treningów nie uległ zmianie, nie ma potrzeby modyfikować systemu, który świetnie działa. Trenujemy razem, tak jak wspomniał Mateusz, 4 razy w tygodniu. Kładziemy nacisk na doskonalenie konkretnych uderzeń, powtarzamy je setki razy, do osiągnięcia doskonałości – czyli typowa tenisowa „ciężka praca”. Aż się dziwię, że tak młodemu zawodnikowi jeszcze się to nie znudziło (śmiech). Pracujemy również nad strategią i psychiką. Jeśli chodzi o trening „ogólnoroz-
wojowy” i sprawnościowy, Mateusz gra również kilka razy w tygodniu w piłkę nożną, bierze udział w turniejach piłkarskich – jego kondycja jest doskonała, a on sam praktycznie „nie do zdarcia”.
A co z jego stroną mentalną? Czy sukcesy dodały Mateuszowi pewności siebie? Czy większa presja wywierana na obrońcę tytułu mogła stanowić jakiś problem, czy wręcz przeciwnie: nie robiła na nim żadnego wrażenia?
M.Ł.: Mateusz od początku był zawodnikiem odpornym psychicznie, wierzącym w swoje siły. Udowodnił to w ubiegłym roku, zdobywając mistrzostwo w finałowym meczu, który – wydawałoby się – był już dla niego praktycznie nie do wygrania. Z moich obserwacji wynika, że Mateusz pod względem mentalnym jeszcze się umacnia i że w sytuacjach wymagających odporności psychicznej da sobie radę. Presja oczekiwań nie robi na nim szczególnego wrażenia, co niewątpliwie zawdzięcza wsparciu rodziny.
Mateuszu, zwycięstwo w tegorocznym turnieju to nagroda za cały sezon pracy i wysiłku. Czy udaje Ci się godzić intensywne treningi ze szkołą i znaleźć jeszcze czas na przyjemności?
M.L.: Tak, udaje się, ale czasami jest ciężko. Zwłaszcza mojej Mamie, która to wszystko ogarnia i wozi mnie na treningi. Aczkolwiek zdarza mi się już samemu chodzić na korty lub przyjeżdżać na rowerze, bo mieszkam blisko. Oprócz tenisa raz w tygodniu chodzę na pływalnię i 2 razy w tygodniu gram w Sucharach Suchy Las. No i w prawie każdy weekend mam piłkarskie mecze ligowe lub turnieje tenisowe.
Czyli nie stanąłeś jeszcze przed dylematem: tenis czy piłka nożna?
M.L.: Nie. Wciąż gram w Sucharach Suchy Las. Piłka nożna to nadal moja największa miłość i na szczęście nie muszę jeszcze wybierać, czy piłka czy tenis. Moim marzeniem jest być piłkarzem. A jeśli mi się nie uda, to zostanę tenisistą!
W lecie ubiegłego roku uczestniczyłeś w obozie tenisowym. Czy to było dla Ciebie ciekawe doświadczenie? Czy w tym roku zamierzasz je powtórzyć?
M.L.: Zeszłoroczny obóz wspominam rewelacyjnie. I w tym roku jadę znów, razem z trenerem Mikołajem i kolegą. Cieszę się na to ogromnie – tym bardziej, że trener twierdzi, iż już czas na nową, większą rakietę – więc będzie super! (śmiech)
Wręczenie nagród i medali odbyło się w ośrodku tenisowym Angie w Puszczykówku – siedzibie Akademii Tenisowej Angelique Kerber. Czy jesteś fanem tej zawodniczki, czy inspirują Cię inni tenisowi mistrzowie?
M.L. Mistrzem jest dla mnie mój trener! Jednak Angelique Kerber jest doskonała – jak na dziewczynę oczywiście (śmiech). Miałem okazję widzieć ją podczas treningu w Angie w Puszczykówku. Nawet mam z nią wspólne zdjęcie… Jednak niezmiennie moim idolem pozostaje Rafael Nadal!
Panie trenerze, jakie cechy Mateusza jako tenisisty ceni Pan najbardziej?
M.Ł.: Chyba to, że nigdy się nie poddaje. Jest w nim niezwykłą wola walki i chęć odniesienia zwycięstwa, swego rodzaju upór – w dobrym tego słowa znaczeniu – charakteryzujący każdego wybitnego sportowca. Mateusz ma też wyjątkową koordynację i jest niesamowicie sprawny – co zawdzięcza zarówno naturze, jak i rodzicom, którzy od najmłodszych lat dbali o jego aktywność fizyczną i zachęcali do podejmowania najróżniejszych sportowych aktywności. Mateusz pokochał tenisa i piłkę nożną, ale moim zdaniem w każdej dyscyplinie sportu – przy swoich predyspozycjach motorycznych i psychicznych – mógłby odnieść sukces. Sądzę, że jego trener z sucholeskich Sucharów zgodziłby się ze mną w tej kwestii.
Czy sądzi Pan, że Mateusz ma zadatki na Mistrza Polski?
M.Ł.: Jak najbardziej! Jeśli będzie pracował równie ciężko jak dotychczas, ma ogromne zadatki na doskonałego sportowca. Składa się na to zarówno wrodzony talent, perfekcyjna sprawność i doskonała kondycja psychiczna, jak i chęć do podejmowania wciąż nowych wyzwań i jeszcze cięższych treningów. Tego wszystkiego Mateusz ma aż w nadmiarze. Swoją energią mógłby obdzielić trzech chłopców w jego wieku (śmiech). Ja staram się jedynie dobrze ją spożytkować.
Dziękuję za rozmowę.

Mateusz Lipczyński – dwukrotny Mistrz Wielkopolski w tenisie (rocznik 2006). Zawodnik drużyny piłkarskiej Suchary Suchy Las. Uczeń II klasy Szkoły Podstawowej w Suchym Lesie.
Mikołaj Łuczak – trener tenisa z 25-letnim doświadczeniem. Przez 10 lat członek polskiej kadry narodowej. Trzykrotny Mistrz Polski w tenisie, zdobywca 15 medali w różnych kategoriach wiekowych.