Szósta kadencja wójta Grzegorza Wojtery

Z wójtem Grzegorzem Wojterą rozmawiamy o nowej sytuacji po wyborach samorządowych w naszej gminie i o tym, co nas czeka przez najbliższe pięć lat.

– Gratulujemy wyborczego sukcesu. Zdobył Pan dwie trzecie głosów. Jest Pan zaskoczony aż tak dobrym wynikiem?
– Tak, bo to rzeczywiście wysoki wynik, prawie 70 proc. głosów. Ale nie ukrywam, że jestem też bardzo rad.
– Kiedy przeprowadzaliśmy z Panem ostatni wywiad, wyrażał Pan obawę, że po ostrej kampanii zwycięzca zasiądzie na fotelu wójta ledwie żywy. Rzeczywiście czuje się Pan wyczerpany?
– Absolutnie nie. Na szczęście ta kampania nie była aż tak wyczerpująca. Choć włożyłem w nią dużo pracy. Nie brałem urlopu, więc wszystkie popołudnia poświęciłem na kampanię. Jednak zarówno spotkania z mieszkańcami, jak i ze wspierającym mnie zespołem dodawały mi sił. W pierwszym dniu po wyborach czułem w pracy naprawdę dużo energii.
– Sukces odniósł nie tylko Pan osobiście, ale i Pańska drużyna, który zdobyła siedem mandatów w Radzie Gminy. Spodziewał się Pan tego?
– Liczyłem na dobry wynik kandydatów z naszego komitetu. Wiedziałem, że wszyscy kandydaci dysponują ogromnym potencjałem, mają zaufanie w swoich środowiskach. Ale i tak przeżyłem przyjemne zaskoczenie, że wynik był aż tak dobry.
– Wielu radnych to jednak ludzie nowi, bez samorządowego doświadczenia. Przykładowo radna Wiesia Prycińska znana była mieszkańcom gminy jako przedsiębiorczyni i biegaczka, ale już nie jako samorządowiec. Jak Pan sądzi, jak sobie ci radni poradzą?
– W skład każdej Rady Gminy powinny wchodzić grupy reprezentatywne dla lokalnej społeczności. Przedsiębiorcy tworzą markę naszej gminy, mają wpływ na jej kondycję finansową, więc obecność przedsiębiorców w radzie jest wskazana. Natomiast samorządowcem jest się z powołania, przekonania. Trzeba mieć pomysły i chcieć je realizować.
– Radna Ania Ankiewicz uzyskała piękny wynik, zdobyła ponad 72 proc. głosów. Zasłużony sukces?
– Uważam, że wszyscy nasi kandydaci, nawet ci, którzy nie zdobyli mandatu, mieli bardzo dobre wyniki. Wynik pani Ani Ankiewicz jest rzeczywiście najbardziej imponujący, zwłaszcza że w jej okręgu startowało trzech kandydatów. Nie było więc pojedynku jeden do jednego. Mieszkańcy wystawili pani radnej ocenę za pracę społeczną, zaangażowanie, bliskość spraw ludzkich.
– Jak Pan widzi ewentualną współpracę z Gminą Razem, której stan posiadania w Radzie Gminy wyraźnie się zmniejszył?
– Nasi konkurenci z Gminy Razem zdobyli cztery mandaty, ale sporo miejsc zdobyli też kandydaci niezależni, których wyborcy docenili za ich ofertę i niezależność. Mam nadzieję, że współpraca nam się ułoży. Jeśli chodzi natomiast o Gminę Razem, to przedstawię swoje pomysły, za którymi będzie oczywiście stała siła naszego zespołu. Myślę, że także radni Gminy Razem podzielą pozytywną opinię na temat tych projektów.
– Kilkunastu kandydatów z komitetu Gmina Razem, ale także z Pańskiego komitetu nie zdobyło mandatów. Którego z tych kandydatów Pan najbardziej żałuje? Mam na myśli jeden i drugi komitet.
– Trudno mi się wypowiadać na temat kandydatów z Gminy Razem. Lepiej znam tych, którzy byli radnymi w ostatniej kadencji. Oczywiście nie muszę dodawać, że nie współpracowało mi się z nimi najlepiej. Jeśli chodzi o naszych kandydatów to żałuję, że nie udało się wszystkim zdobyć mandatu.
– W poprzednim wywiadzie mówił Pan o swoich priorytetach: skanalizowanie północy, rozbudowa układu komunikacji, rozbudowa bazy oświatowej i wygranie batalii o poligon. Nic się w tym względzie nie zmieniło?
– Nic się nie zmieniło. Pamiętajmy jednak, że pod tymi hasłami kryją się wielkie projekty, wielkie pieniądze i wielki wysiłek. A także konieczność budowy odpowiedniego zaplecza. Te cztery priorytety to zadania na 5-10 lat.
– Z poprzednią Radą Gminy walczył Pan o budowę stacji paliw przy ulicy Obornickiej. Teraz już Pan walczyć nie będzie musiał. Ile stacji powstanie?
– (śmiech) Może ich powstać tyle, na ile pozwolą plany zagospodarowania przestrzennego. O liczbie aptek, sklepów, stacji nie decyduje administracja, tylko rynek. Wiadomo, że półtora kilometra od skrzyżowania Obornickiej i Sucholeskiej, vis a vis Lidla w Poznaniu powstaje stacja paliw, która miała powstać przy wspomnianym skrzyżowaniu. Żałuję, że nie powstaje u nas. Ale może lokalizacja spodoba się innemu koncernowi? Oczywiście warunkiem będzie przebudowa przez oferenta Sucholeskiej.
– W wielu sprawach gmina musi współpracować z innymi jednostkami. Czy jest Pan optymistą, jeśli chodzi o współpracę z prezydentem Poznania, starostą, marszałkiem i wojewodą?
– Oczywiście, że musimy współpracować. Prawdopodobnie będziemy mieli tego samego starostę, wiemy już na pewno, że ten sam będzie prezydent Poznania, ten sam marszałek i oczywiście wojewoda. Wszyscy się znamy, znamy swoje oczekiwania i możliwości. Teraz trzeba znaleźć odpowiedni moment i argumenty, żeby wrócić do najpilniejszych spraw.
– Mówi się, że nowa kampania zaczyna się zaraz po zakończeniu poprzedniej. Będzie Pan kandydował za pięć lat? Jakieś nowe priorytety?
– Wiem, kto jest autorem tego często powtarzanego hasła, ale nie zgadzam się z nim. Chociaż… to zależy, jak rozumieć kampanię. Ja ją rozumiem jako codzienną, ciężką pracę. Taką kampanię faktycznie już zacząłem prowadzić, sumiennie wykonując swoje obowiązki. Bo właśnie to docenili nasi mieszkańcy i docenią także za pięć lat. Bo za pięć lat też zamierzam wystartować. I wygrać.

Rozmawiała Agnieszka Łęcka