Segregacja odpadów w Suchym Lesie na poziomie Europy Zachodniej

Z prezesem ZGK sp. z o.o. Jerzym Świerkowskim rozmawiamy o sporach o odpady, odśnieżaniu dróg, warsztatach terapii zajęciowej na terenie nowej bazy, rewolucji w świadomości ekologicznej i jubileuszu firmy.

– Panie Prezesie, czy spór o wysokość opłat za wywóz odpadów był nie do uniknięcia?
– Wysokość opłaty wnoszonej przez mieszkańca za odpady to jedno a kalkulacja czysto ekonomiczna to drugie. Radni nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć, że wójt zaproponował stawkę wynikającą z kalkulacji kosztów gospodarowania odpadami, przy czym musiał brać pod uwagę nie tylko wywożenie odpadów zmieszanych terenów zabudowy mieszkaniowej, ale i selektywną zbiórkę, odpady zielone, odbieranie wystawek ( wielkogabarytowe, sprzęt AGD, elektronarzędzia itp.) i działalność PSZOK. Gospodarka odpadami od środka wygląda nieco inaczej niż myśli przeciętny mieszkaniec czy nawet radny. Kalkulując cenę, nie można brać pod uwagę wyłącznie odpadów zmieszanych, ale wszystkie odpady powstające w gospodarstwach domowych.
– To może powiemy, jak wyglądają poszczególne koszty?
– Do 22 grudnia za utylizację (zagospodarowanie ) odpadów zmieszanych płaciliśmy 211,7 zł brutto za tonę. Teraz wozimy je do spalarni. Tona odpadów wielkogabarytowych kosztowała w ubiegłym roku 339 zł, przeterminowanych leków 4,8 tys. zł za 1 tonę , a opakowań po chemii, jak farby czy lakiery – 1,5 tys. zł za 1 t. Dodajmy do tego odpady pobudowlane (koszt ok. 50 zł za tonę), zużyte opony (450 zł za 1 t), odpady zielone (194,4 zł za 1 t) i zużyte oleje (1,5 tys. zł za 1 t). To jest jeden składnik kosztów, niestety największy, do tego dochodzą koszty pojemników na odpady zmieszane i zielone jak i koszty worków do selektywnej zbiórki odpadów, koszty kontenerów. Wspomnę tylko że to ZGK ponosi ten kosz, choć pojemniki na odpady zielone sfinansowała gmina Suchy Las w ubiegłym roku. Ale i tak samych pojemników do odpadów zmieszanych na terenie naszej gminy jest ponad  8 tys. sztuk, bez kontenerów. Ponad 4 tys. pojemników na odpady zielone (sfinansowanych z budżetu gminy). Spółka ma obowiązek wymieniać i uzupełniać zniszczone lub uszkodzone pojemniki, które niestety nie są wieczne. Kolejnym kosztem jest koszt odebrania odpadów i transportu ich do miejsc utylizacji, koszt pojazdów (amortyzacja roczna jest kosztem kalkulacyjnym), następnie wynagrodzenie pracowników wraz z pochodnymi. Paliwa, naprawy bieżące sprzętu i kilka jeszcze mniej istotniejszych kosztów. Wszystkie koszty razem minus wpływy uzyskane za sprzedaż surowców wtórnych z odpadów dają koszt sumaryczny systemu gospodarki odpadami na terenie gminy.
– Teraz mamy spalarnię. Na ile w związku z tym zmieniły się koszty?
– Niestety wzrosły i to bardzo. Odpady zmieszane musimy wozić do spalarni. Projekt umowy z miastem mówi o opłacie w wysokości 323 zł brutto za tonę. Wzrósł też koszt utylizacji odpadów zielonych i wynosi teraz 248,04 zł za tonę. Dlatego właśnie przedstawiłem nową kalkulację na system gospodarki odpadami na rok 2017 wójtowi, czego konsekwencją było złożenie w Radzie Gminy projektu uchwały podwyższającej opłaty. Radnym się to nie spodobało, jednak przez ostatnie dwa lata nikt z Rady Gminy, z wyjątkiem radnego Wojciecha Korytowskiego nie przyszedł, żeby porozmawiać o kalkulacji i kosztach, o ekonomicznej stronie. Natomiast o polityce cenowej i w tym przypadku o wysokości opłaty (ceny) dla mieszkańców nie wypowiadam się, to rola Rady Gminy. Choć oczywiście swój pogląd mam. Przecież mieszkańcy mogą płacić za odbiór odpadów mniej – to decyzja Rady Gminy. Wtedy trzeba jednak w budżecie znaleźć pieniądze, które to umożliwią.
– Radni argumentowali, że nie było u nas przetargu.
– Owszem. Czy jednak sprawdzili, jak to wygląda w innych gminach? Sprawdzili, owszem, wysokość opłat jaką płacą mieszkańcy. Czy porównali regulaminy w tym zakresie jak: częstotliwość, wywozów, kto dostarcza pojemnik na odpady i parę innych rzeczy? Czy sprawdzili, jak to wygląda w poszczególnych sektorach GOAP-u? Bo w Poznaniu obowiązuje inny model. Przedsiębiorcy obsługujący system odpadowy nie płacą za utylizację odpadów (zagospodarowanie), tyko za zbiór i transport odpadów, a za zagospodarowanie płaci GOAP. Za utylizację odpadów z PSZOK-ów też płaci GOAP. Jak wygląda sytuacja finansowa w GOAP-ie też publicznie wiadomo.
– Radna Agnieszka Targońska sprawdziła ceny w Rokietnicy.
– Tak, tam mieszkańcy płacą po 10 zł. Ale cena zależy od standardu obsługi. Od tego, czy przedsiębiorca wyposaża pojemniki, jaka jest częstotliwość odbioru poszczególnych odpadów. Odpady selektywne w Suchym Lesie odbieramy raz na trzy tygodnie, w Rokietnicy odbierane są raz na miesiąc. Odpady zielone w Suchym Lesie raz na dwa tygodnie, a w Rokietnicy także raz na miesiąc, a PSZOK-u nie mają wcale, ma być. Mobilny PSZOK mają raz w roku, u nas dwa razy w roku. Pytał pan o przetarg. To decyzja wójta, ale ja się przetargu nie obawiam. Choć widzę plusy przekazania zadania w trybie in-house, czyli własnej spółce komunalnej. Jest to rozwiązanie wygodne zarówno dla Urzędu Gminy, jak i mieszkańców. Z własną spółką wiele spraw można załatwić na telefon. Reakcja jest szybka, z dnia na dzień, bez uciążliwej papierologii. Np. mieszkańcy zostawiają wypalone fajerwerki po sylwestrze np. wokół osiedla Poziomkowego. Ja wprawdzie nie mam w umowie sprzątania po zabawie sylwestrowej, ale znam swoją gminę, więc w pierwszy roboczy dzień po sylwestrze jadę i patrzę, gdzie jest naśmiecone i gdzie trzeba sprzątnąć. Chcę, żeby było czysto, bo to również moja gmina.
– Spółka ZGK nie zajmuje się tylko wywożeniem śmieci.
– Oczywiście, że nie. Wykonujemy kilkadziesiąt zadań zlecanych przez gminę. Utrzymujemy drogi. Zimowe utrzymanie dróg to też nasze zadanie, teraz na czasie. Odśnieżamy i posypujemy drogi, dbamy o utrzymanie w należytym stanie przystanków, zimowe jak i pod względem czystości przez cały rok (raz w tygodniu, ale jak trzeba to jesteśmy częściej). Proszę porównać drogi w naszej gminie z drogami zaraz po drugiej stronie granicy gminy, czy to w Poznaniu czy w gminie Oborniki. To jest kwestia przyjętych standardów przez daną gminę. Niestety, wysoki standard kosztuje, bo ekipy muszą wyjeżdżać o godz. 4.00 rano. Czasami utrudniają nam pracę niektórzy mieszkańcy. Np. na osiedlu Poziomkowym część kierowców parkuje w taki sposób, że nasze pojazdy nie mogą przejechać. A potem mieszkańcy mają pretensje, że uliczki nie są odśnieżone czy posypane. Albo sypiemy, a potem ktoś nas oskarża, że kamyczki porysowały mu lakier. Tymczasem my używamy przesiany piasek, bez kamyczków. Inni zapomnieli wystawić śmieci na czas, a potem dzwonią z pretensjami, że nie odebraliśmy. Dlatego teraz nasze samochody zaopatrzone są w kamery. Wcale nie chcę powiedzieć, że mam wpadki się nie zdarzają, tak zdarzają. Tylko ten błędów nie robi, co nic nie robi, ale i my staramy się aby wpadek nie było. System kontroli wizyjnej jest dobry i ze względów kontroli pracowników jak i mieszkańców. Sprawdza się.
– Kto określa standardy działania firmy?
– Ustawodawca i Rada Gminy w regulaminie. Z samej ustawy wynika, że odpady zmieszane powinny być odbierane dwa razy w tygodniu z terenu zabudowy jednorodzinnej. Z terenu zabudowy wielorodzinnej raz w tygodniu, choć my odbieramy nawet częściej. W Biedrusku, a także na osiedlach Poziomkowym czy Jagodowym jest bowiem za mało miejsc na pojemniki, by czekać cały tydzień. Jeździmy częściej, bo nie chcemy, by kontenery były przepełnione. Pomimo że na osiedlu Poziomkowym pracownicy muszą się sporo nagimnastykować, bo pojemniki nie stoją na utwardzonym podłożu, lecz na miękkich poboczach dróg. Oczywiście, nie winię za to mieszkańców, lecz zarządców. Z kolei do Biedruska jest daleko, więc im częściej jeździmy, tym wyższe koszty. Staramy się o przepustkę, żeby skrócić drogę przez poligon, zobaczymy. Na szczęście w Biedrusku mieszkańcy skrzyknęli się i wybudowali system pojemników typu „Moloki”, czyli podziemne pojemniki. Jest tam też altana, gdzie na wywiezienie czekają odpady wielkogabarytowe, nie szpecąc przy tym otoczenia.
– Trudniej działa się w branży od kiedy trzy i pół roku temu weszła w życie nowa ustawa śmieciowa? Mieszkańcy finansowo stracili?
– Powiem tak – to ustawa polityczna, podczas gdy poprzednia była wolnorynkowa. Wcześniej można było zawrzeć umowę z dowolną firmą. Teraz w gminie może działać jedna firma. Wcześniej płaciło się za liczbę opróżnionych pojemników. Teraz opłata jest od osoby na miesiąc. Wcześniej mieszkańcy decydowali, jak często chcą mieć wywożone odpady. Opłata była zależna od ilości odpadów, mieszkaniec w umowie określał pojemność pojemnika i częstotliwość wywozu, np. co tydzień, co dwa tygodnie, co trzy tygodnie lub nie rzadziej niż raz na miesiąc (bo taki był wymóg ustawowy). Przykładowo czteroosobowa rodzina z osiedla Grzybowego płaciła za wywóz odpadów, jeżeli wywóz był co tydzień, ok. 70 zł. Teraz ta sama rodzina płaci 42 zł. Takich umów mam setki. Część mieszkańców więc finansowo zyskała. Oczywiście znaczna część mieszkańców płaci więcej, bo i częstotliwość była mniejsza, jak i nie było darmowego odbioru odpadów zielonych (za ubiegły rok zebrano 1032 tony odpadów zielonych).
– Czego dotyczy spór wokół nowej bazy spółki ZGK?
– Spór dotyczył lokalizacji nowej siedziby spółki. Proponowałem teren gminny (nie trzeba było ponosić kosztów zakupu gruntu), pomiędzy ulicą Szkółkarską a ulicą Stefańskiego (dawna firma „Euroauto”), ale nie zaakceptowano tej lokalizacji. Dlatego zaproponowałem trzy lokalizacje przy ulicy Obornickiej, z których najbardziej radnym odpowiadała działka po VW. Wnioskowałem, aby radni w budżecie zarezerwowali odpowiednią kwotę, biorąc pod uwagę wartość gruntu i wielkość działki (8400 m2). Bez wsparcia gminy nie moglibyśmy nabyć tej nieruchomości, nawet w lesingu. Radni nie wzięli pod uwagę, że cena 1 m2 gruntu w Suchym Lesie to 400 – 450 zł. Rada przeznaczyła 2 mln zł, za co też jestem bardzo wdzięczny, ale wartość gruntu jest znacznie większa. Druga rzecz to warsztaty terapii zajęciowej. Pan radny Michał Przybylski chce, żeby działały na terenie naszego budynku. Mamy dużą powierzchnię, możemy się podzielić. Jednak spółka nie może i nie będzie takiej placówki prowadzić. Oczywiście, jeśli zajdzie potrzeba, przygotuję lokal odpowiedniej wielkości, bez barier, obawiam się jednak, że z całego pomysłu może nic nie wyjść. Ale jeśli nie będzie terapii zajęciowej, zawsze mogę ogłosić przetarg na wynajem powierzchni biurowej.
– Jak wygląda nasza edukacja ekologiczna? Mieszkańcy coraz chętniej segregują odpady?
– Zdecydowanie tak. 1 stycznia br. minęło 25 lata działalności ZGK, wliczając w to 10 lat funkcjonowania zakładu budżetowego. Przez te ćwierć wieku można zauważyć, jak wiele zmieniło się na plus, jeśli chodzi o ludzką mentalność w tej kwestii. Ale weźmy pod uwagę tylko ostatnie lata. Na początku PSZOK przyjmował 50-60 ton odpadów rocznie, teraz 400 ton, a pewnie będzie więcej. Trzeba się z tego cieszyć, choć oczywiście oznacza to koszty. Rośnie też liczba odpadów poszczególnych rodzajów. Przykładowo w 2014 r. przyjęliśmy 4,5 t opakowań po chemii, a w 2016 r. już dziewięć ton. Odpowiednio w 2014 r. przyjęliśmy 16,57 t zużytych elektronarzędzi (np. mikserów), a dwa lata później już 27 t. Odpadów wielkogabarytowych (mebli różnego typu), w 2014 zebrano 17 t. W roku 2016 było to prawie 100 t. I trzeba się z tego cieszyć, bo oznacza to, że coraz rzadziej wyrzucane są śmieci do rowów czy lasów.
– Ale nielegalne wystawki w pobliżu domów wciąż się zdarzają…
– Owszem, najczęściej na osiedlu Poziomkowym. Tymczasem my za 30 zł odbierzemy stare meble sprzed konkretnego domu. Nie wierzę, że kogoś stać na nowe meble, a nie stać na 30 zł.
– Co ma zrobić ktoś, kto wciąż ma w domu sypiącą się choinkę i chciałby się jej legalnie pozbyć?
– Choinkę można zawieźć za darmo do PSZOK, a w określonych terminach podanych w harmonogramie i wyznaczonych miejscach do 30 stycznia wrzucić do specjalnego kontenera. A jeśli ktoś nie zdąży, zawsze może do nas zadzwonić. Starego iglaka zabierzemy sprzed domu za 20 zł. Jeśli ktoś kupił nowe drzewko za 100 czy 200 zł, to myślę może wydać 20 zł za odbiór starego, prawda?
– Zakończymy naszą rozmowę jakoś optymistycznie?
– Ależ oczywiście. Możemy się chwalić, że gmina Suchy Las już dziś jest gotowa na segregację odpadów na poziomie, którego Unia Europejska będzie wymagała od naszego kraju dopiero w 2035 r.

Rozmawiał Krzysztof Ulanowski